Dziennikarz po piątkowym incydencie był w sobotę gościem Akademii Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock. Spotkanie było relacjonowane przez TOK FM. Oczywiście nie mogło zabraknąć odniesień do incydentu, do którego doszło podczas prowadzonego na żywo programu "Szkło kontaktowe".

Reklama

>>>Dziennikarz spoliczkowany w programie na żywo. "TVN kłamie"

Ten człowiek jest zadymiarzem. Jego istnienie polega na tym, że gdzieś się da zauważyć. I ja to akceptuję. Prowadząc program na żywo liczę się z tym, że zdarzą się rzeczy nieprzewidywalne. Nie mogę się obrażać. Choć nie do zaakceptowania jest dla mnie przemoc, czyli bicie innego człowieka w miejscu publicznym - powiedział dziennikarz.

Dodał, że sprawa będzie miała swój dalszy ciąg.

Od drobnych rzeczy się zaczyna i nie można odpuszczać. W latach 30-tych porządni Niemcy odwracali oczy od tłuczonych witryn sklepów, a potem był Holocaust. Wojna zaczyna się od żartów z innych nacji. Dlatego ja mu nie odpuszczę. Złożyłem doniesienie na policję. Ja sobie na to nie zasłużyłem - stwierdził Grzegorz Miecugow.

Reklama