BARBARA SOWA: Którego z następujących po panu prezesów TVP ocenia pan najlepiej?

WIESŁAW WALENDZIAK*: Niezręcznie mi oceniać moich następców. Jeśli chodzi o obecnego prezesa, to koniec wieńczy dzieło. Miarą sukcesu prezesury Juliusza Brauna byłoby przeprowadzenie reformy opłaty audiowizualnej. Dziś kryzys finansowy i kryzys misji jest największym wyzwaniem dla TVP. Ale żeby zdjąć z rządu odium wprowadzania kolejnego podatku, trzeba byłoby mieć konsensus wszystkich sił politycznych i opinii publicznej oraz rynku mediów komercyjnych. Gdyby udało się Braunowi przekonać ich wszystkich, że TVP jest wartością ponad-polityczną, to byłby to spektakularny sukces. Z najbardziej krytykowanego prezesa stałby się najbardziej hołubiony.

Reklama

Jak miałby to zrobić?

Trzeba położyć karty na stół. Gdy za moich czasów pojawił się pomysł ograniczenia budżetu TVP, to wynająłem amerykańską agencję i przeprowadziłem całą kampanię w obronie finansowania telewizji. Spotkały mnie za to kuksańce, a nawet próby odwołania. Ale udało nam się pokazać, czym jest TVP, co robi, jakie byłyby konsekwencje cięć dla niekomercyjnej produkcji. Wielu twórców się pod tym podpisało i kampania w ostatecznym rozrachunku okazała się sukcesem. Dziś walka o odbudowanie wizerunku i pozycji TVP to jest nie lada wyzwanie.

Reklama

Dlaczego?

Abonament ginie, rząd się dystansuje albo formułuje sprzeczne poglądy. A prezes milczy. Byłem zażenowany sytuacją, w której wicepremier Piechociński zrugał publicznie prezesa TVP za to, że emituje niemisyjne projekty. Brakowało mi odpowiedzi Brauna: Panie premierze, bardzo proszę, niech pan przeforsuje ustawę o opłacie audiowizualnej i wtedy będę realizował misyjne projekty.

Prezes powinien brać w tej debacie aktywny udział, prowokować emocje. A on jakby się bał formułować własny pogląd w sprawie.

Reklama

TVP potrzebuje dobrego PR?

Nie tyle PR-u, co jasnego sformułowania celu i odwagi w obronie tego celu.

Do tego trzeba woli politycznej. A dziś - po co rząd miałby cokolwiek zmieniać? To decyzja politycznie nieopłacalna.

Rząd drugiej kadencji w trudnej sytuacji boi się przyjmować kolejne rozwiązanie, które zostanie przyjęte jako kolejny podatek. TVP musi przekonać opinię publiczną, że warto. Potrzebny jest jednak konsensus. Także na rynku. Prezesi nie tylko dużych stacji, ale i małych kanałów tematycznych są za wprowadzeniem opłaty audiowizualnej, ale przy okazji przeprowadzenia reformy, która konsekwentnie odetnie TVP od rynku reklamy. Jeśli rząd zobaczyłby konsensus, mógłby zyskać.

Ten konsensus wydaje się niemożliwy.

Tam, gdzie TVP została zdołowana w Europie, jakość rynku dramatycznie spadła. To zdemolowało całość krajobrazu audiowizualnego. Szefowie Polsatu i TVN jasno sformułowali ostatnio swoje stanowisko: oni wolą silną i ambitną TVP, bo to inaczej definiuje punkt odniesienia, jak jej nie ma i ona się zdegraduje, to wszyscy pójdą w dół.

TVP w tej chwili jest - cytując - ni pies, ni wydra, tylko coś na kształt świdra. Na tym polega jej kłopot, bez względu na to, kto jest obecnie prezesem. TVP musi sformułować swoje zadania. Nic nie uratuje telewizji, jeśli jej kierownictwo nie podejmie tego wzywania, ale nie na zasadzie proszącego o garnuszek, który trzeba uzupełnić, tylko walczącego o konkretne narzędzia umożliwiające realizację celu.

Ogląda pan TVP?

Oglądam TVP Info, "Wiadomości", staram się też łapać pasma dokumentalne. Trzeba poszukać innej formuły dla publicystyki i informacji, takiej która nie będzie informacyjnym maglem: najpierw mówimy o zagazowanych dzieciach z Syrii, za chwilę o najnowszych stylach mody, by przejść do Nobla w dziedzinie chemii. Zabrzmi to banalnie, ale brakowało mi szukania odpowiedzi na ważkie pytania. Ale rozumiem presję, pod którą jest TVP.

TVP nadal trzyma się też mocno jeśli chodzi o seriale. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale "Ojciec Mateusz" i "Ranczo" to są właśnie produkcje TVP? One wyznaczają pewien standard, wyższy pułap. To ważne, żeby popularne formy audiowizualne zachowywały polski kontekst kulturowy, jeśli będziemy tylko absorbować zachodnie formaty…

Tyle że "Ojciec Mateusz” to właśnie zagraniczny format...

Ale osadzony w polskim kontekście, kręcony w Sandomierzu. Te seriale nie są powieleniem kalki, one pozwalają się odnieść kulturze masowej do realnych problemów polskiego społeczeństwa.

Obecny zarząd podjął decyzję o wyprowadzeniu części pracowników do zewnętrznej firmy. Związki grożą mu strajkiem. Jak pan ocenia ten krok?

To była moja propozycja jeszcze z 1994 roku, by namawiać ludzi do przejścia na rynek. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś jest dożywotnio dziennikarzem telewizyjnym, bez względu na to, czy jest w stanie ten zawód wykonywać, czy nie.

Moja reforma w części została zablokowana, bo rada nadzorcza nie zaakceptowała tak daleko idących rozwiązań. Z resztą ja miałem wtedy na głowie także inne problemy - od tak absurdalnych, jak konieczność sprzedaży chlewni pozostawionej przez Macieja Szczepańskiego, po tak poważne jak przejście z SECAMu na PAL czy digitalizację technologii.

To, co robi Juliusz Braun, jest słuszne, tylko TVP jest w takim momencie, że nie da rady przetrwać z rozwiązaniami cząstkowymi, bo nikomu na niej nie zależy. Także widzom. A bez świadomości potrzeby istnienia TVP wśród widzów tej instytucji uratować się nie da.

*Wiesław Walendziak był pierwszym prezesem TVP po likwidacji Radiokomitetu. Dziś pracuje u Zygmunta Solorza w Polkomtelu i jest członkiem rad nadzorczych kilku spółek.