Jak dowiedział się w czwartek dziennikarz PAP w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w środę sąd ten oddalił pozew Pawłowicz przeciw spółce Agora SA o ochronę dóbr osobistych. Wyrok jest nieprawomocny.

Reklama

Przyczyną procesu - w którym powódka domagała się od Agory SA przeprosin i wpłaty 20 tys. zł zadośćuczynienia - był artykuł Marcina Wójcika pt. "Ze mną trzeba grzecznie", zamieszczony w 2013 r. w "Dużym Formacie", dodatku do "GW".

Pozew zarzucał autorowi artykułu manipulację i tendencyjne zbieranie oraz przedstawianie materiałów, a większość przytoczonych wypowiedzi Pawłowicz była "przerobiona lub zmyślona" albo też bezprawnie ujęta jako dosłowne cytaty. Według pozwu, chodziło o odebranie jej wiarygodności w oczach wyborców. Pawłowicz bezskutecznie domagała się od autora autoryzacji swych wypowiedzi. Twierdziła też, że Wójcik ukrywał prawdziwe miejsce pracy i przedstawiał się jako dziennikarz "Gościa Niedzielnego".

Reklama

Wójcik odpowiadał Pawłowicz, że rozmawiał z nią jako autor książki o ludziach, którym bliskie są idee głoszone przez o. Tadeusza Rydzyka i nie ukrywał swego prawdziwego miejsca zatrudnienia (podczas rozmów z nią był jeszcze dziennikarzem "Gościa Niedzielnego"; dopiero potem przeszedł do "GW"). Twierdził też, że poseł nie żądała autoryzacji, a jej wypowiedzi nie zostały zmanipulowane.

Jak powiedział PAP pełnomocnik Agory radca prawny Piotr Rogowski, sąd nie dopatrzył się jakiegokolwiek naruszenia dóbr osobistych powódki. Za bezzasadny sąd uznał zarzut naruszenia jej prywatności; przypomniał że powódka sama spotykała z dziennikarzem i udzielała mu informacji - dodał.

Reklama

Sąd bardzo delikatnie zasygnalizował także, że pani Pawłowicz jest osobą publiczną i powinna być bardziej odporna na krytykę, zwłaszcza że sama też wypowiada się dość zdecydowanie w rozmaitych kwestiach - podkreślił Rogowski. Zaznaczył, że w ustnym uzasadnieniu sąd nie zajął się kwestią rzekomego ukrywania miejsca pracy autora, bo to był - jak się wyraził - "od początku groteskowy zarzut". Tu nie było żadnego wprowadzenia w błąd, bo autor był podczas rozmów dziennikarzem "Gościa Niedzielnego" - dodał prawnik.

Rogowski powiedział, że ewentualną apelację Pawłowicz "uznałby za absurdalny krok ze strony powódki".

Mimo wielokrotnych prób PAP nie uzyskała komentarza pełnomocnika powódki mec. Artura Wdowczyka.