Dziennikarka została przesłuchana jako świadek w toczącym się przed Sądem Rejonowym w Gliwicach postępowaniu, dotyczącym delegalizacji stowarzyszenia Duma i Nowoczesność (DiN), którego szef i członkowie uczestniczyli w wydarzeniach pokazanych w telewizyjnym reportażu.

Reklama

O rozwiązanie stowarzyszenia wnioskuje prokuratura oraz starosta wodzisławski – w Wodzisławiu Śląskim mieści się siedziba stowarzyszenia, a same "obchody" w maju 2017 roku miały miejsce w lesie w pobliżu tego miasta. Ich przebieg pokazano w reportażu, wyemitowanym w TVN w styczniu ub. roku.

Współautorka reportażu, zeznając w poniedziałek w gliwickim sądzie, potwierdziła, że zarówno podczas wydarzenia w wodzisławskim lesie, jak i podczas koncertów, pokazanych w reportażu, pojawiały się symbole i gesty odwołujące się do ideologii nazistowskiej – dotyczyło to również członków stowarzyszenia DiN. Nie miała natomiast jednoznacznej informacji o tym, by takie zachowania były firmowane przez samo stowarzyszenie, pod jego szyldem. Nazwa stowarzyszenia na pewno padała jednak w rozmowach, było ono "reklamowane" - zeznała Sobolewska.

Dziennikarka mówiła m.in. o tym, w jaki sposób autorzy reportażu – chcąc dostać się na organizowany przez środowisko neonazistów koncert - nawiązali kontakt z jego przedstawicielami, wśród których byli – jak się później okazało – członkowie stowarzyszenia DiN. Relacjonowała również przebieg "obchodów" urodzin Hitlera, które pokazano w reportażu. Gdy dziennikarska i operator dotarli na miejsce, wiele elementów inscenizacji było już przygotowanych, pozostałe były w trakcie przygotowania.

Reklama

Były już czerwone flagi ze swastykami i elementy dekoracji, chyba również czarno-biały portret Hitlera, popiersie Hitlera na stoliku, alkohol i tort - relacjonowała dziennikarka. - Włączyliśmy się w te przygotowania, to był dla nas naturalny sposób postępowania, żeby nie budzić podejrzeń – mówiła. Przypomniała, że podczas późniejszych "obchodów" padło zdanie, że "to wszystko odbywa się za pieniądze podatników", co autorzy reportażu zinterpretowali jako przeznaczenie na ten cel środków pozyskiwanych z 1 proc. podatku – DiN jest bowiem organizacją pożytku publicznego.

Dziennikarka wskazała, że osoby uczestniczące w wydarzeniu były członkami stowarzyszenia, a niektóre należały do zarządu tej organizacji. Przytoczyła wygłaszane przez uczestników wypowiedzi antysemickie czy adresowane przeciwko imigrantom, a także pochwalające Hitlera. "Absolutnie tak" – odpowiedziała Sobolewska, pytana, czy reportaż wiernie odzwierciedla przebieg wydarzeń – zarówno "obchodów", jak i koncertów, m.in. festiwalu "Orle Gniazdo". Oceniła, że organizatorzy festiwali byli bierni wobec pojawiających się tam nazistowskich gestów i symboli.

Reklama

Chcieliśmy to zobaczyć, ale nie chcieliśmy tego zepsuć – mówiła dziennikarka, tłumacząc intencje towarzyszące dziennikarzom oraz sposób ich zachowania się podczas filmowanych ukrytą kamerą imprez. - Uważam, że w zorganizowanie tego włożono duży wysiłek, dla mnie miało to charakter rytualny, wszystkie elementy tego wydarzenia były celebrowane - powiedziała Sobolewska, pytana, czy jej zdaniem wydarzenie w lesie było "inscenizacją" lub rekonstrukcją.

W styczniu ub. roku Superwizjer TVN24 ujawnił wyniki swego dziennikarskiego śledztwa dotyczącego działalności niektórych polskich środowisk narodowych, m.in. stowarzyszenia DiN. Na nagraniach ukrytą kamerą są pokazane m.in. obchody 128. urodzin Adolfa Hitlera zorganizowane w 2017 r. w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego. Materiał pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku zostaje podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.

Za propagowanie faszyzmu uczestnicy wydarzenia z maja 2017 r. będą odpowiadać w osobnym procesie; termin jego rozpoczęcia nie jest jeszcze znany. Na początku tego roku Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim akt oskarżenia przeciwko sześciu osobom: Mateuszowi S., Adrianowi K., Dawidowi K., Tomaszowi R., Dorocie R. i Krystianowi Z. Osoby te zostały oskarżone o popełnienie 13 maja 2017 r. przestępstwa "polegającego na publicznym propagowaniu nazistowskiego ustroju państwa poprzez zorganizowanie i przeprowadzenie obchodów 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera".

Natomiast przed gliwickim sądem od styczna br. trwa postępowanie dotyczące delegalizacji stowarzyszenia DiN. Podczas kolejnych rozpraw przesłuchiwani członkowie stowarzyszenia przyznawali, że uczestniczyli w obchodach urodzin Hitlera, zaprzeczali jednak, by organizatorem tego wydarzenia było stowarzyszenie. Jeszcze w poniedziałek sąd ma przesłuchać – jako stronę postępowania – lidera stowarzyszenia i organizatora "obchodów" Mateusza S.

Toczące się w Gliwicach powstępowanie ma m.in. rozstrzygnąć, czy stowarzyszenie złamało prawo, propagując nazizm i gloryfikując Hitlera. Zgodnie z przepisami, przesłanki pozwalające na rozwiązanie stowarzyszenia to m.in. rażące i uporczywe naruszenie prawa, a także brak możliwości przywrócenia zgodnego z prawem działania. W ocenie stowarzyszenia i jego kurator, przesłanki te nie zostały spełnione. Innego zdania była prokuratura, w ocenie której doszło do rażącego naruszenia prawa poprzez propagowanie ideologii nazistowskiej. Według prokuratury, w tym przypadku nie da się oddzielić działania stowarzyszenia od tego, co jego członkowie robili "prywatnie".

Przesłuchując świadków sąd ustala m.in. przedmiot i cele działalności stowarzyszenia oraz sposób ich realizacji; pytania dotyczyły również tego, czy w działalności stowarzyszenia występowało propagowanie nazizmu, czy w jego siedzibie znajdowały się nazistowskie symbole i inne tego typu materiały. Chodzi także o ustalenie, jak w praktyce funkcjonowało stowarzyszenie, jak komunikowali się jego członkowie itp.

W odrębnym postępowaniu Prokuratura Regionalna w Katowicach wyjaśnia wątki, które pojawiły się w złożonych w śledztwie zeznaniach Mateusza S., że "cała impreza została zamówiona przez tajemniczych mężczyzn i była maskaradą, za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys. zł". Stacja TVN stanowczo zaprzeczyła takim informacjom.