Nowelizacja dwóch ustaw - Prawo o szkolnictwie wyższym i ustawy o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki - wchodzi w życie 1 października tego roku. Zdaniem związkowców niektóre z wprowadzonych przepisów mogą być niezgodne z konstytucją, dlatego Solidarność przygotowuje wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie ich zgodności z ustawą zasadniczą.

Reklama

Jednym z przepisów niezgodnych, zdaniem związkowców, z konstytucją są artykuły znowelizowanej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, dotyczące okoliczności, w jakich rektor może zwolnić pracownika uczelni. Chodzi m.in. o zapis, że rektor może zwolnić wykładowcę po jednokrotnej negatywnej ocenie jego pracy. Co prawda takie uprawnienia rektor ma również obecnie, ale nowelizacja nakłada na uczelnie obowiązek oceniania pracowników co dwa lata, a to, zdaniem związkowców, odbierze pracownikom akademickim swobodę pracy naukowej.

Argumentują oni, że część prac badawczych owocuje wynikami dopiero po kilku latach i uczelnia sama powinna decydować, jak często oceniać pracowników. Ponadto związkowcy, z tych samych przyczyn, chcą zaskarżyć przepis zobowiązujący rektora do zwolnienia pracownika, jeśli ten otrzyma negatywną ocenę dwukrotnie.

Zastrzeżenia, zdaniem "S", budzi jednak zwłaszcza zapis, że rektor może rozwiązać umowę z nauczycielem akademickim z "innych ważnych przyczyn" jedynie po uzyskaniu opinii Senatu lub innego organu kolegialnego uczelni, np. rady wydziału. Obecnie jest na to potrzebna zgoda organu kolegialnego. "Zwolnienie pracownika będzie bardzo proste, niekoniecznie z powodów merytorycznych" - powiedział PAP przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" Edward Malec. Jak wyjaśnił, pracownik będzie mógł być zwolniony np. ze względu na podejmowanie w swoich badaniach tematyki, której z powodów politycznych chce unikać rektor.

Reklama



Według Malca, nowelizacja odbiera też pracownikom uczelni ich prawa nabyte. Zwłaszcza, jak mówił, przez przepis nakazujący rozwiązanie stosunku pracy z pracownikiem, który osiągnął wiek 65 lat. Prawo do stałego zatrudnienia do 70. roku życia zachowają tylko pracownicy z tytułem profesora. Obecnie przysługuje ono również doktorom habilitowanym zatrudnionym na stanowiskach profesorów. "Rektor może ponownie ich zatrudnić, ale to już nie jest pewne. Wydaje nam się wysoce naganna sytuacja, w której nagle przepisy ulegają tak poważnej zmianie. Nauczyciel akademicki, który ma 65 lat, dowiaduje się na parę miesięcy przed upływem terminu, że nie będzie pracował jeszcze przez pięć lat, tak jak przewidywał, tylko niecały rok" - podkreślił Malec.

Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka podkreśliła, że przepisy nie nakładają na naukowców obowiązku ukończenia badań w ciągu dwóch lat, ale po tym okresie widać już, czy dokonuje on postępów w swojej pracy, czy nie oraz czy wywiązuje się on właściwie ze swoich obowiązków dydaktycznych.

Reklama

Odpowiadając na zarzut o możliwości zwolnienia pracownika z przyczyn nieobiektywnych, bez uzyskania zgody Senatu, powiedziała, że rektorzy rozliczani są za gwarantowanie neutralności światopoglądowej uczelni, więc rektor we własnym interesie będzie dbał o to, aby zwalniać tych pracowników, którzy nie wypełniają odpowiednio obowiązków naukowo-dydaktycznych, a nie tych, którzy różnią się od niego sympatiami politycznymi.

Odnosząc się do emerytur profesorów uczelnianych, Kudrycka powiedziała, że nie ma przeszkód, aby rektor podpisywał umowy z nimi po 65. roku życia. "Ponadto wobec takiej osoby nie trzeba będzie przeprowadzać konkursu, który normalnie jest wymagany przy obsadzie stanowisk na uczelniach. Ogromny pęd do wiedzy młodych Polaków, realizowany na 460 uczelniach, jest najlepszą gwarancją tego, że nauczyciele akademiccy będą mogli z powodzeniem wypełniać swoją ważną i odpowiedzialną misję. Naukowcy i wykładowcy nie powinni więc mieć powodów do obaw" - powiedziała minister.