Mówi się, że informacja jest szybka. Jest też, niestety, "lepka”. Jedna do drugiej przyczepia się z zadziwiającą łatwością, tworząc szum. Z szumu wyłaniają się demony. Na przykład koronawirus. Czy jest na tej planecie ktoś, kto o nim nie słyszał?
Poza pustelnikami – nie. Koronawirus budzi strach. Już samo brzmienie tego słowa przeraża. Na co dzień słyszy się o wirusach, ale koronawirusy? Co to w ogóle znaczy? To musi być coś niebezpiecznego ("corona” z łaciny oznacza wieniec, który przypominają osłonki wirusa z Wuhan).
Niewiedza sprawia, że do pewnej informacji o epidemii w Chinach z łatwością doklejają się te niepewne i w końcu tworzą teorie spiskowe. Jak choćby ta, że cała afera to celowe działanie koncernów farmaceutycznych, które w pogoni za zyskiem najpierw tworzą chorobę, a potem ją leczą. Albo że epidemia jest wynikiem błędu w sztuce chińskiej armii, która prowadząc badania nad bronią biologiczną, nie zachowała ostrożności w laboratorium. Celem tych badań było, rzecz jasna, wyprodukowanie wirusa „Wuhan-400”, który zarażałby i zabijał tylko organizmy ludzkie. Skąd to wiadomo? Z książki „Oczy ciemności” Deana Koontza z 1981 r. Autor, pisząc ją, nie spodziewał się, że 40 lat później spora grupa ludzi całkiem serio potraktuje wytwory jego wyobraźni i że z twórcy thrillerów zamieni się w ich oczach w proroka.
Czy więc faktycznie czeka nas apokalipsa wywołana przez zjadliwego wirusa? A może to strachy na Lachy, które nie doprowadzą do XXI-wiecznej wersji "czarnej śmierci”, tak jak zabicie irańskiego generała Kasema Sulejmaniego przez USA nie skończyło się wybuchem III wojny światowej? Może to tylko kolejna nośna medialnie sprawa?
Reklama
Odpowiedź na pytanie o to, kiedy, czego i jak bardzo powinniśmy się bać, jest jedną z najważniejszych dla przetrwania naszej cywilizacji. A jednak niewielu posiada narzędzia, by jej udzielić. Jesteśmy – by użyć słów ekonomisty i filozofa Nassima Taleba – zwodzeni przez losowość. Nie potrafimy wychwycić z informacyjnego szumu istotnego sygnału i kopiemy sobie grób, bojąc się nie tego, co trzeba, i nie wtedy, gdy trzeba. Czy da się temu zaradzić?
Reklama
Celebrytka i statystyka