Nominalnie prawybory w New Hampshire wygrał Bernie Sanders. I tyle można powiedzieć o jego zwycięstwie. Zdobył ledwie jedną czwartą głosów, o 1 pkt proc. więcej niż drugi w kolejce – burmistrz South Bend Pete Buttigieg. Co więcej, Sanders w tym stanie Nowej Anglii był niemal u siebie, bo obok jest jego rodzinny Vermont, zaś Buttigieg reprezentuje krajobraz zupełnie innej Ameryki.
Poza tym obaj dostaną identyczną liczbę delegatów (po dziewięciu) na partyjną konwencję, która w lipcu w Milwaukee zatwierdzi kandydata demokratów na prezydenta. Na wynik Sandersa można więc równie dobrze patrzeć jak na srogą porażkę, bo cztery lata temu w tym stanie ten – jak sam się określa – socjalista pokonał faworytkę establishmentu Hillary Clinton, zdobywając aż 60 proc. głosów. Obecny wynik to pierwszy poważny sygnał, że twarda baza jego elektoratu się rozpada. Po Iowa i New Hampshire widać, że 70 proc. elektoratu demokratów woli kogoś o innych poglądach niż senator z Vermont.