Kiedy dorastało moje pokolenie, urodzone 20 lat po wojnie, a 10 po śmierci wielkiego ludobójcy, słyszało nieraz o sobie: wydelikacone. Dla tych, którzy przeżyli w latach wojennych oraz powojennych terror, głód i poniewierkę, młodzi, którzy mieli co najwyżej kłopot z cukrem na kartki (i brakiem mieszkań), byli szczęściarzami, których los nie dotknął.