Pierwsza kwestia podniesiona przez Argentyńczyka dotyczy lockdownu, czyli ograniczeń w funkcjonowaniu społeczeństw oraz gospodarek. Zgodzimy się – pisałem zresztą już o tym – że dotykają one bardziej pracowników żyjących ze sprzedawania własnej pracy w drobnych usługach. A mniej klasę średnią, która czmychnęła na telepracę. Warto przy tym zwrócić uwagę, że o ile w reakcji na pandemię wprowadzono restrykcje w możliwości świadczenia pracy, o tyle żadne zakazy nie dotyczą czerpania zysku z kapitału. Jeśli więc ktoś zarabia na wynajmie nieruchomości, nadal może to robić. Oczywiście brak wypłacalności najemców może stać się problemem, ale dalece bardziej dla lokatora niż dla właściciela. Zwłaszcza jeśli mówimy o rentierze, który dysponuje wieloma nieruchomościami. Sturzenegger uważa, że takie (kolejne) wzmocnienie kapitału wobec pracy jest niepokojące. Dowodzi, że w ślad za zamrożeniem możliwości świadczenia pracy w realnej gospodarce powinno iść czasowe ograniczenie możliwości czerpania zysków z kapitału. Inaczej lockdown będzie przedsięwzięciem politycznym o „najbardziej od lat regresywnym wpływie na społeczeństwo”.