Zastanawia mnie natomiast, dlaczego co jakiś czas musimy przeżywać dreszczowiec pod hasłem „wypłata unijnych pieniędzy”. To prawda, że przedarcie się przez gąszcz narzucanej przez unię biurokracji nie jest proste i że całkiem potężna armia urzędników – piszę to bez żadnej ironii – haruje jak woły, żeby z tych pieniędzy Polska skorzystała. Czy jednak wprowadzanie kolejnych zmian ułatwia im zadanie? Przykład stycznia pokazuje, że nie. A gra idzie o ponad 67 mld euro.

Reklama

Przy tych wszystkich perturbacjach mamy jeszcze rzecz najsmutniejszą: Mazowsze. Ten region od miesięcy wlecze się w ogonie statystyk. To klapa. Potencjalni beneficjenci na Mazowszu nie są ani lepsi, ani gorsi od innych. Tylko że z powodu uzależnionego od polityków lokalnego systemu to właśnie oni nie dostają pieniędzy.