Najbardziej rzuca się w oczy wyeliminowanie z dyskusji na zjeździe trzech wiceprezesów - Ujazdowskiego, Zalewskiego i Dorna. Wypchnięto ich z partii, uniemożliwiono zabranie głosu. Ich absencja spowodowała, że prawdziwej debaty nie było. To jest oczywiście ewidentne kneblowanie, przykład trzymania partii twardą ręką przez prezesa.

Reklama

Zaproszenie przez Kaczyńskiego tej trójki na spotkanie to tak naprawdę pusty gest. To działanie obliczone na zyskanie aprobaty elektoratu i uspokojenie sytuacji. Jego prawdziwe intencje są takie, żeby ich w partii nie było. Gdyby faktycznie miał dobrą wolę, to zaprosiłby ich przed kongresem, a nie po, kiedy czuje się wzmocniony. Moim zdaniem, szanse na "ułaskawienie" ma jedynie wywodzący się z PC Ludwik Dorn. Między nim a Kaczyńskim nie ma mowy o podziale politycznym czy środowiskowym, a jedynie o konflikcie personalnym starych przyjaciół.

Wyrzucenie Ujazdowskiego i Zalewskiego spowoduje, że PiS straci możliwość zabiegania o bardziej umiarkowanych wyborców. Będzie to redukować tę partię do środowiska PC i siłą rzeczy marginalizować ją. Nie będzie to już pełnowymiarowe, wyraziste ugrupowanie składające się z różnych środowisk. PiS będzie mogło zapomnieć o uzyskaniu poparcia więcej niż dwudziestu kilku procent głosów w wyborach. A wielonurtowość była jednak atutem tego ugrupowania. Teraz sami się go pozbywają. Boją się, że nie przetrwają przez te cztery lata w opozycji. Dlatego wybrali wariant okopania się w twierdzy nie do zdobycia. To powód, dla którego odsuwają tych, którzy są politycznie niepewni. Wypychanie ludzi z PiS powoduje, że między Platformą a partią Kaczyńskiego może powstać jeszcze jedno ugrupowanie. Ewentualne zaproszenie Rokity do PiS jest fałszywe i faryzejskie. Takie sygnały są wysyłane po to, by zaszkodzić Platformie, a nie żeby pomóc Rokicie. PiS tkwi cały czas w logice kampanii wyborczej, wojny, walki, zaciśniętych zębów i szukania wrogów.

Trzeba podkreślić, że na kongresie prawie 130 osób nie poparło wotum zaufania dla Kaczyńskiego. To pierwszy, bardzo wyraźny sygnał, że nie wszyscy w PiS są zadowoleni. Jeżeli do tego dochodzi brak dyskusji na kongresie, to znaczy, że debata przenosi się gdzie indziej - np. do regionów. Brak dyskusji o decyzjach personalnych to poważny problem w każdej partii, a szczególnie dużej. Obecnie, pewnie na kilka miesięcy, tylko zaklajstrowano problem. Ale on wróci, jako konflikt w przyszłości.

Reklama