Platforma powinna więc przede wszystkim ochłonąć, policzyć do dziesięciu i kierować się rozumem, a nie emocjami. Trudno mi bowiem zrozumieć, dlaczego rządząca, posiadająca większość partia za wszelką cenę, siłą, groźbą albo szantażem chce złapać byłego ministra sprawiedliwości na niecnym uczynku, zaprowadzić przed prokuratora i postawić przed sądem. I to jak najszybciej. Platforma nie jest od wymierzania sprawiedliwości i naprawdę Zbigniew Ziobro jest dziś jednym z jej najmniejszych problemów. Zadaniem posłów PO jest zagłosowanie zgodnie z sumieniem nad uchyleniem immunitetu jednemu z posłów opozycji - to wszystko. To nie będzie bitwa o władzę ani o niepodległość. To będzie jedynie spełnienie warunku koniecznego, żeby minister Ziobro mógł stanąć przez prokuratorem i wyjaśnić, jak było. Rolą zaś rządzącej partii nie jest oskarżanie ani osądzanie, i nie tego oczekują od niej wyborcy.

Reklama

Z kolei Zbigniew Ziobro, który nie skalał się udziałem w żenującym spektaklu na komisji regulaminowej, bo czekał na pociąg do Krakowa, nie powinien dłużej kreować się na pierwszą niewinną, polityczną ofiarę rządów PO. Ofiarę, która - co ciekawe - jednocześnie jest nieskalanym rycerzem na białym koniu, walczącym z niegodziwościami tego świata na przekór zmasowanym atakom sił ciemności. Czas więc, by Ziobro przyznał, że pokazując prezesowi PiS akta postępowania karnego, działał na granicy prawa i by się z tego wytłumaczył, tak jak by to uczynił każdy normalny urzędnik państwowy. Jeśli więc obie strony ostudzą nieco głowy i zrezygnują z emocjonalnego rozgrywania nawet najprostszych, najbardziej formalnych decyzji, mamy szansę uniknąć dziś kolejnego aktu gorszącego spektaklu, jaki rozpoczął się przed miesiącem.

Co napisawszy, przyznam, że w taki rozwój wypadków nie wierzę ani trochę. Dawno już pozbyłem się resztek wiary w zdrowy rozsądek i klasę polityków, dlatego spodziewam się dziś jednak zdrowej awantury i taniej farsy, jaką tylko w Sejmie można zobaczyć. Farsy z rozdzieraniem szat i oskarżeniami o zamach na demokrację. Ponad wszelkie apele o odrobinę powagi i kultury wyrasta bowiem w polskiej polityce przemożna chęć każdej ze stron dokopania tej drugiej. Od lat patrzymy z narastającym niepokojem i bezradnością na postępującą banalizację politycznych sporów. Zapomnieliśmy już, co to jest argument. W obiegu są wyłącznie powtarzane na okrągło hasła. Nie mamy do czynienia ze ścieraniem się racji, lecz z bitwą spin doktorów o pamięć wyborców: co zapadnie w nią na dłużej. Czy to, że jedni są zdrajcami i sługusami układu? Czy to, że drudzy są zacofanymi nieudacznikami? Cała gra toczy się o to, które hasło będzie na wierzchu i które głośniej zabrzmi w uszach obywatela nad wyborczą urną. Dlatego PiS będzie zawsze grał rolę jedynego sprawiedliwego, i dlatego PO do końca będzie się upierać, że wszystko co złe w Polsce ma swój początek w dwuletnich rządach PiS.

A Zbigniew Ziobro immunitet i tak straci, ale co się przy tym nakrzyczy - to jego.