Kościół sprzeciwia się in vitro, ponieważ w tej metodzie do poczęcia dochodzi na nienaturalnej drodze i niszczone są zarodki nadliczbowe, które nie zostały wszczepione do organizmu kobiety. Zabijane są więc ludzkie embriony. Negatywne stanowisko Kościoła jest tu jednoznaczne, tłumaczy je m.in. Jan Paweł II w encyklice "Evangelium vitae" z 1995 roku, podkreślając, że metody sztucznego zapłodnienia są "nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego".

Reklama

Z tej perspektywy obecny stan prawny i praktyka dotycząca in vitro w Polsce są szczególnie niepokojące. Sztuczne zapłodnienie jest u nas legalne, ale nie ma żadnego prawa, które by je regulowało. W praktyce oznacza to, że z ludzkim zarodkiem można zrobić wszystko: zniszczyć, spalić, wyrzucić, poddawać eksperymentom lub klonowaniu. I - jak wynika z dziennikarskiego śledztwa, które przeprowadziliśmy w klinikach sztucznego zapłodnienia - tak się niestety dzieje.

Rząd Donalda Tuska ogłosił na początku roku, że będzie refundować in vitro. Ostro zaprotestowali biskupi, nie tylko z powodu sprzeciwu wobec samej metody, ale także z powodu braku jakichkolwiek regulacji prawnych dotyczących sztucznego zapłodnienia. Tusk zlecił Gowinowi przygotowanie odpowiednich przepisów. Obecnie poseł PO konsultuje projekt ustawy w parlamencie. Wielu posłów, głównie PiS, uzależnia swój stosunek do projektu od głosu episkopatu. A ten czeka na oficjalne ogłoszenie szczegółów. Jego założenia są jednak już znane, Gowin ujawnił m.in., że chce wprowadzić zakaz tworzenia zarodków nadliczbowych, a prawo do in vitro miałyby tylko pary małżeńskie. Jeśli zestawimy te propozycje ze stanowiskiem Kościoła, widać, że wychodzą mu bardzo na przeciw. Szczególnie ważny jest zakaz produkowania zarodków nadliczbowych, bowiem eliminuje zabijanie ludzkich embrionów.

Co zrobią biskupi z ustawą Gowina? Na pewno nie należy się spodziewać, że ją poprą, bo in vitro, przy obecnej technice jej przeprowadzania, dla katolików jest niedopuszczalne. Nie muszą jednak jej z góry odrzucać, jak robi to środowisko związane z Radiem Maryja. Publicysta "Naszego Dziennika" tak określa Gowina: "Niekatolicki katolik, ze śmiercionośnym kompromisem w tle". W swym zacietrzewieniu w ogóle nie dostrzega, że propozycje posła PO pozwolą na uratowanie życia nawet do tysiąca istot ludzkich rocznie, bo według szacunków, tyle embrionów powstałych w czasie sztucznego zapłodnienia jest w Polsce zabijanych. Środowisko Radia Maryja wychodzi z założenia, że skoro Kościół zakazuje in vitro, należy walczyć z wszelkimi aktami prawnymi regulującymi sztuczne zapłodnienie. Nie dostrzega, że przy obecnej sytuacji politycznej wprowadzenie zakazu in vitro jest praktycznie niemożliwe, należy więc walczyć o to, co jest możliwe, np. o zakaz zabijania zarodków.

Reklama

Co ciekawe, Gowina atakuje też "Gazeta Wyborcza", ale z zupełnie z innych pozycji. Dla publicystki tego dziennika propozycja zakazu wytwarzania zarodków nadliczbowych to "kompromis nieludzki", bo sprawi, że metoda będzie mniej skuteczna. Użycie słowa "nieludzki" dla uzasadnienia prawa do zabijania ludzkich zarodków jest tu wyjątkowo nie na miejscu. Takie myślenie wynika z przekonania, że zarodek nie jest istotą ludzką, w związku z tym nie należy mu się ochrona prawna. Fundamentalną tezą projektu Gowina jest twierdzenie odwrotne - zarodek jest istotą ludzką, dlatego należy mu się ochrona prawna. Także Europejska Konwencja Bioetyczna nakazuje zapewnienie odpowiedniej ochrony embrionom. Dyskusja dotyczy tego, jak daleka ma być ta ochrona. Obecnie w Polsce zarodek powstały metodą in vitro nie ma żadnej - Gowin proponuje maksymalną.

Mam nadzieję, że nasz episkopat nie ulegnie presji środowisk skrajnych, które w imię wąsko rozumianej obrony życia walczą z propozycjami to życie broniącymi. Jasno tłumacząc negatywne stanowisko wobec sztucznego zapłodnienia, biskupi mogą stwierdzić, że rozwiązania proponowane przez Gowina znacznie poprawiają ochronę ludzkich zarodków, więc są krokiem w dobrym kierunku. Takie podejście do prawnej ochrony życia znajduje się we wspomnianej encyklice "Evangelium vitae". Jan Paweł II tłumaczy, że gdy nie jest możliwe odrzucenie ustawy aborcyjnej, parlamentarzysta jasno opowiadając się za życiem, może poprzeć prawo, które ogranicza przerywanie ciąży, nawet jeśli go całkiem nie zakazuje. Regułę tę powtórzył w 2002 roku obecny papież, a wówczas prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Joseph Ratzinger w nocie doktrynalnej o działalności katolików w życiu publicznym.

Zasadę tą można zastosować także do propozycji Gowina. Choć nie wprowadzają one zakazu in vitro, całkowicie wykluczają zabijanie ludzkich zarodków, więc w istotny sposób zwiększają standardy ochrony życia. A przecież o ich polepszenie Kościół katolicki walczy.