Wprawdzie kryzys gospodarczy może mocno osłabić pozycję Donalda Tuska, ale wszystko przed nami. Nie wyobrażam sobie jednak, by pojawił się nagle w PiS inny kandydat niż Lech Kaczyński. Gdyby był możliwy alternatywny scenariusz, już dziś musiałyby do nas docierać informacje o jakichś pomysłach personalnych. Oczywiście jeśli za rok będą się utrzymywały bardzo niedobre sondaże dla obecnego prezydenta, to wybory te mogą być dla niego ogromnym upokorzeniem. Wtedy PiS będzie musiało znaleźć wyjście awaryjne i np. powiedzieć, że rację miał Palikot mówiąc, że prezydent jest trochę chory. Ale jak na dziś, wierzę tylko w wariant reelekcji.

Reklama

W Polsce urząd prezydenta został mocno upartyjniony. Nie proponuje się ludzi, którzy mają odpowiednie predyspozycje, a tylko liderów dwóch największych ugrupowań. Od prezydenta powinniśmy oczekiwać rozsądku, zdolności do kompromisu, dobrej znajomości języków obcych - przynajmniej angielskiego, który pozwoli mu porozumieć się z innymi przywódcami w cztery oczy oraz by nasz przedstawiciel dobrze wyglądał. Nie da się ukryć, że dzisiejsi liderzy nie spełniają tych wymagań. Niestety w naszej historii nie mieliśmy nadmiaru prezydentów, którzy byli z tzw. górnej półki jak np. Ignacy Mościcki. Wydaje się też, że kolejne wybory potwierdzą tę niedobrą regułę.