W końcu umowa z Rosją zabezpieczyła dostawy do 2022 roku, dysponujemy własnym wydobyciem surowca, ponadto od 2014 roku możliwe będą kolejne dostawy gazu skroplonego LNG przez terminal w Świnoujściu. Wreszcie w perspektywie mamy wydobycie ze złóż łupków. Co będzie, jeżeli się okaże, że Polska będzie miała znaczne ilości gazu, których nie będzie w stanie zużyć? Czy znajdzie się kupiec na potencjalne nadwyżki błękitnego surowca? Jaka jest perspektywa polityki energetycznej na kolejne lata?
Gdy spojrzy się na bilans gazowy naszego kraju, wszystkie te pytania okazują się daleko idącym uproszczeniem. Nasze zapotrzebowanie oscyluje wokół 14 mld m sześc. gazu. Podpisana w ubiegłym roku umowa gazowa była niezbędnym zabezpieczeniem Polski przed kryzysami energetycznymi, dzięki któremu mamy zapewnione 10 mld m sześc. rocznie. Dodatkowo pozyskujemy 4 mld m sześc. z własnego wydobycia. Jak widać, w tej chwili nasz kraj może liczyć jedynie na okresowe nadwyżki surowca. A co ważniejsze, polska polityka energetyczna nie może się opierać na jednym źródle dostaw – dlatego została opracowana strategia ich dywersyfikacji.
W tym celu powstaje w Świnoujściu terminal LNG, który pozwoli na import ponad 5 mld m sześc. gazu z dowolnego kraju na świecie. Do tego od końca 2011 roku, dzięki dwóm połączeniom z sieciami gazociągów w Niemczech i w Czechach (tzw. interkonektorom realizowanym przez Gaz-System), będziemy mogli sprowadzać dodatkowo 2 mld m sześc. gazu rocznie. W przyszłości okaże się, czy będziemy mogli liczyć na wydobycie gazu z pokładów łupków na terenie naszego kraju.
Dlatego lepiej zapytać, w jaki sposób eksportować surowiec, aby osiągnąć jak największe korzyści. Przed nami rewolucja w myśleniu o polityce energetycznej: Polska z importera uzależnionego od jednego dostawcy ma szansę się zmienić w największego w regionie eksportera gazu. Musimy się do tej nowej roli przygotować.
Reklama
Dlatego wszystkie wspomniane inwestycje są realizacją strategii na rzecz rozbudowy infrastruktury gazowej w Polsce i połączenia jej z sieciami przesyłowymi krajów Unii Europejskiej. W tej chwili priorytetem jest stworzenie spójnego systemu, dzięki któremu nie tylko będziemy mogli przyjmować gaz od różnych dostawców, lecz także będziemy go sprzedawać naszym sąsiadom i innym odbiorcom.
Reklama
Aby to osiągnąć, Polska działa dwutorowo. Z jednej strony wynegocjowaliśmy w nowej umowie gazowej zniesienie klauzuli zakazu reeksportu rosyjskiego gazu, dzięki czemu będziemy mogli swobodnie sprzedawać go m.in. na Zachód. Z drugiej strony rozbudowujemy infrastrukturę do przesyłu surowca. Już powstają wspomniane inwestycje, jak terminal LNG, interkonektory z Niemcami i Czechami czy kolejne odcinki gazociągów krajowych.
W przyszłości planowane są kolejne inwestycje infrastrukturalne, na przykład podmorski Gazociąg Bałtycki między Polską a Danią, tzw. Baltic Pipe, oraz połączenie ze Słowacją. Naszym priorytetem na przyszłe lata powinien być eksport i handel paliwem gazowym w obszarze Unii Europejskiej. W tym celu polski potentat gazowy PGNiG powołał już spółkę tradingową w Niemczech. Czeka nas ciężka praca z przebiciem się na rynki zachodniej i północnej Europy, ale gra toczy się o wielkie pieniądze. To duża szansa dla Polski na zrealizowanie swojego, od lat oczekiwanego „European dream”. Polska, aby stać się poważnym graczem na europejskim rynku energetycznym, musi poszerzać swoje horyzonty. Bez odważnych wizji nie ma przecież wielkich sukcesów.