Nie koncentrujmy się jednak na tym, czego będą słuchać ledwie z uprzejmości: tarczy antyrakietowej, stacjonowaniu w Polsce żołnierzy US Army. Mówmy o interesach. Ile mogą u nas zarobić, a przy okazji tak przylgnąć do Polski, że da nam to większe gwarancje niż iluzoryczne koncesje wojskowe. Pomówmy z nimi o łupkach i o wrogach gazu łupkowego – Rosji oraz inspirowanych przez nią ekologach.
Nie uda się przekonać Obamy, że Moskwa jest zagrożeniem dla Europy. W ramach resetu stosunków z Kremlem, w zamian za współpracę w sprawie Afganistanu i Iranu, Ameryka zgodziła się na rosyjską dominację w strefie posowieckiej, z wyłączeniem państw bałtyckich. Z jej punktu widzenia nie ma potrzeby, by w Polsce stacjonowały amerykańskie patrioty, dlatego gościmy ich baterię jedynie rotacyjnie i w dodatku nieuzbrojoną. Nie ma potrzeby, by budować w Polsce bazy US Army, dlatego Obama i Komorowski ogłoszą, że będą stacjonowali u nas na stałe żołnierze obsługi lotniczej (kilkudziesięciu), ale już samoloty F-16 i transportowe C-130 zagoszczą jedynie od czasu do czasu. USA mogą się obyć bez tarczy antyrakietowej na polskiej ziemi, dlatego zostanie ona zainstalowana najpierw w Rumunii. Nasze marzenia z przeszłości, że możemy podpisać z USA dwustronne porozumienie obronne, uczynić z Polski partnera strategicznego na wzór Wielkiej Brytanii, Izraela czy Turcji, okazały się mrzonkami. Jesteśmy dla Waszyngtonu krajem drugorzędnym, nie ma więc przyczyn, by drażnić Rosję z powodu Polski.
Sprawa wydaje się beznadziejna, nie mamy jak zainteresować Ameryki, by zechciała inwestować swój autorytet w bezpieczeństwo Polski. Pozornie. Nie jest aż tak źle. Możemy ściągnąć Amerykanów, jeśli pokażemy, że to oni, a nie tylko my, mają w tym interes. Polska posiada największe w Europie złoża gazu łupkowego, nie wiadomo jeszcze, jakie pola i w jakim stopniu są najbardziej obiecujące z ekonomicznego punktu widzenia, wiedzę tę będziemy mieli najwcześniej jesienią, ale nadzieje są spore. Tylko Amerykanie mają sprawdzone, ciągle rozwijane technologie wydobycia takiego gazu. Tylko ich firmy mogłyby wejść do nas z rozmachem i razem z Polakami zrewolucjonizować gazowy rynek w Europie, obalając dominację Gazpromu.
Nie wmówimy Amerykanom, iż Rosja jest ich strategicznym konkurentem, sami jednak zobaczą, że będzie im wrogiem na rynku gazowym, a więc także na scenie politycznej. Obrona Polski i polskiej racji stanu zleje się z obroną amerykańskich interesów.
Reklama
F-16, bezbronne patrioty i garstka żołnierzy to tylko symbole tego, że Ameryka w wolnej chwili myśli o Polsce, ale transfer gazowego know-how i wspólne rozwijanie technologii w eksploatacji łupków w warunkach europejskich (gęstsze zaludnienie niż w USA, większe obostrzenia ekologiczne, inny typ skał itp.) uczyni z nas naprawdę partnera strategicznego. Niezawodnego sojusznika w zarabianiu dużych pieniędzy.
Reklama