Dopiero przyciśnięte do muru szukają oszczędności. Prawie 2 mln mniej uczniów w ciągu ostatnich 20 lat oznacza bowiem niższą subwencję oświatową. Szkoda, że dopiero teraz samorządy zrozumiały, że jej wysokość nie zależy od liczby pedagogów, ale od liczby uczniów.
O ile gminy otrzeźwiały, o tyle problem z dostrzeżeniem kłopotów ma wciąż resort edukacji. Ten od czterech lat ulega naciskom związków i nawet jeżeli proponuje zmiany, zaraz się z nich wycofuje rakiem. Minister Katarzyna Hall tłumaczy to troską o nauczycieli. Jej zdaniem tak wrażliwej grupy zawodowej nie należy drażnić. Pewnie dlatego prace nad tzw. kartą 2, która miała dawać samorządom większą swobodę w zatrudnianiu i wynagradzaniu nauczycieli utknęły w martwym punkcie.
W tej całej trosce o nauczycieli wszyscy zapominają o najważniejszym – o dobru ucznia. Oni nie mają związków zawodowych, nie przychodzą pod Sejm walczyć o swoje prawa. W efekcie ich głos zanika w szumie wzajemnych pretensji – samorządów, nauczycieli i ministerialnych urzędników.