Dowodem jest wiele danych i statystyk. Polska wydaje 15 proc. PKB na świadczenia socjalne. Ponad 12 proc. na emerytury i renty. Do niedawna na emeryturę masowo odchodziły osoby zaledwie 55-letnie. Efekt? W Polsce, gdzie społeczeństwo jest stosunkowo młode, żyje prawie 10 mln starszych osób, otrzymujących co miesiąc jakąś formę świadczenia pieniężnego. To głównie emeryci, ale wielu z nich mogłoby i powinno pracować. Dowodem jest to, że wskaźnik zatrudnienia starszych osób w Polsce jest najniższy w UE. Z drugiej strony waloryzacja świadczeń jest hojna. Uwzględnia nie tylko inflację, ale także wzrost płac. To inaczej niż na rynku – pracownik nie ma zapewnionej corocznej podwyżki. Emerytury w Polsce są wysokie. W porównaniu do zarobków jedne z najwyższych w krajach OECD. Gospodarstwa emerytów, co wylicza GUS, dysponują jednym z najwyższych dochodów na głowę i są, zaraz po przedsiębiorcach, najmniej narażone na ubóstwo. Najgorzej jest rodzinom wychowującym dzieci.
Nie ma darmowych lunchów, wskazują ekonomiści. Jeśli wypłacamy hojne świadczenia stosunkowo młodym osobom, musimy wysoko opodatkować młodszych – pracujących. Efektem tego jest jednak bezrobocie młodych, śmieciowe umowy o pracę, emigracja i dramatyczny wskaźnik dzietności. Powinniśmy głęboko przemyśleć słowa „solidarność pokoleń”. Bo obecnie jej nie ma. Starsi żyją kosztem młodszych.