A kierowca, który szybciutko dostanie mandacik do domu, będzie go mógł równie szybko zapłacić. Np. w kasie hipermarketu, kiedy pójdzie kupić parę piw, by zapić złość i smutek. Bo to już czwarty mandat w tym miesiącu. I nie sposób ich uniknąć, bo Inspekcja Transportu Drogowego założyła 300 nowych fotoradarów. No, chyba żeby jeździć tyłem i w przeciwną stronę, ale wtedy i tak załapie się na karę za utrudnianie ruchu.
Ach, ci ludzie, zawsze są niezadowoleni. Powinni się cieszyć, że państwo wkłada pieniądze w to, co przynosi dochód. A fotoradary do takich inwestycji należą. Już od dawna nikt nie wierzy w bajki, że stawia się je, aby zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Nawet przedszkolaki na takie dictum wybuchają śmiechem, bo wiedzą, że na pieniądzach z mandatów budżet państwa stoi. W tegorocznym zaplanowano z tego tytułu 1,2 mld zł. A co by było, gdyby ludzie przestali popełniać wykroczenia? No jasne, że to niemożliwe. A jeśli nawet jakimś cudem, to się wymyśli nowe. Można np. zabronić jazdy w okularach słonecznych pod pretekstem, że ograniczają widoczność. I w ustawie budżetowej wpisać już nie 1,2 mld, a 2 albo nawet 4 mld zł. Na pieniądze z mandatów liczą też gminy. Taki Biały Bór w woj. zachodniopomorskim, jak podaje portal samorządowy, już w 2009 r. zarobił dzięki radarom 7 mln zł, gdy w tym czasie 124 radary policyjne w całym kraju – 27 mln zł.
Trudno. Jeździsz? Płacz i płać. Bądź dobrym obywatelem. Zwłaszcza że wiarygodne źródła donoszą, iż w niedalekiej przyszłości mandaty będą musieli płacić wszyscy, ryczałtem (nawet niezmotoryzowani). Dobra wiadomość jest taka, że za uiszczenie z góry całej kwoty będzie można liczyć na 20-procentową zniżkę oraz udział w loterii z atrakcyjnymi nagrodami.