Coraz częściej pojawia się słowo „agresja”. Plucie, wyzywanie, szarpanie – właśnie w ten sposób część pacjentów reaguje na to, co mówią i robią lekarze.
Taki obraz w zasadzie nie powinien dziwić, bo potwierdza tylko dwie rzeczy – pacjenci przez lata sprowadzania do przedmiotu nauczyli się, że nie mają prawa dopytać czy kwestionować decyzji lekarza. Medycy natomiast uwierzyli we własną nieomylność oraz w to, że nie ma potrzeby tłumaczyć podstaw zaordynowania takiej, a nie innej kuracji. Nie mówiąc już o rozmowie z pacjentem ciężko chorym, któremu trzeba przekazać informacje o śmiertelnej chorobie.
Przejawy agresji pacjentów wobec lekarzy to wypadkowa tych zachowań. Nie byłoby ich (albo skala byłaby mniejsza), gdyby lekarze widzieli w pacjencie partnera do rozmowy, a nie intruza. Niestety umiejętność nawiązania kontaktu z chorym jest sztuką, o której przynajmniej część medyków zapomniała. Nic dziwnego. Jeszcze do niedawna na studiach nawet jeżeli były zajęcia poświęcone etyce zawodu, kształtowaniu relacji z pacjentem, to traktowano je po macoszemu, jako mało istotne. Powoli zaczyna się to zmieniać i coraz częściej przyszli medycy uczą się, że empatia jest podstawą w ich zawodzie.
Nikt nie kwestionuje tego, że personel medyczny pracuje pod presją czasu przy wzrastających oczekiwaniach pacjentów. Taka sytuacja sprzyja wypaleniu zawodowemu, powoduje spadek motywacji, a także może rodzić konflikty i stres. Nie zmienia to jednak faktu, że lekarz jest zawodem zaufania publicznego. Dlatego i poprzeczka dla osób, które go wybierają, powinna być wyżej zawieszona. To nie jest zawód dla każdego i warto o tym pamiętać, wybierając kierunek studiów.
Reklama