Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dojrzałą demokrację można poznać po tym, jak jej władza stanowi prawo. Bez poddawania się naciskom, bez ulegania histerii, spokojnie, po odpowiednim namyśle, z rozwagą. Jak jest w Polsce? U nas prawo stanowi się po każdym głośnym, szeroko komentowanym i budzącym powszechne emocje tragicznym wydarzeniu. Już we wtorek rząd przedstawi pakiet rozwiązań, jak należy walczyć z pijanymi kierowcami. Takimi jak ten zaćmiony alkoholem i nabuzowany narkotykami 26-latek, który wjechał w przechodniów w Kamieniu Pomorskim, zabijając sześć osób. Niezależnie od tego, co zaproponuje rząd, pojawia się pytanie, dlaczego wyskakuje ze swoimi pomysłami właśnie teraz? Czy do tej pory nie należało walczyć z pijanymi kierowcami?

Reklama

Ale oddajmy głos opozycji. Jak wiadomo, rolą dojrzałej opozycji w dojrzałej demokracji jest konstruktywne krytykowanie rządzących, wytykanie ich błędów, wskazywanie kierunku zmian według przemyślanych kontrpropozycji. Przemyślanych?

Sojusz Lewicy Demokratycznej ma dość kuriozalny pomysł na walkę z pijanymi kierowcami. Oznaczanie ich naklejką, czerwonym listkiem. Jeśli policja złapie cię na jeździe po alkoholu, przyklei ci stygmat na szybę, tak aby każdy z daleka wiedział, z kim na do czynienia. Doprawdy interesujące. A co, jeśli tego samochodu używa również żona sprawcy i okazyjnie pożyczają auto także jego dzieci? Czy one też powinny być napiętnowane? A może wystarczy odkleić naklejkę i po stygmacie? Hmmm, chyba ktoś tu czegoś nie przemyślał...

SLD chciałoby też, żeby każdy kierowca woził w aucie alkomat. Solidarna Polska idzie jeszcze dalej. Proponuje, by montować w samochodach urządzenia, które po wykryciu oparów alkoholu w oddechu uniemożliwią uruchomienie silnika. Świetnie. Równie dobrze można by zaproponować, by każdy kierowca zatrudniał własnego trzeźwego szofera. Pytanie do tamtych i do tej propozycji nasuwa się samo: kto za to zapłaci i ile to będzie kosztować?

Reklama

Solidarna Polska, której szefem jest przecież były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ma także inne świetne rozwiązania. Po pierwsze, chce zabierać samochody kierowcom, którzy mieli co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi. Dlaczego akurat 1,5 promila, a nie 1 lub 0,5? Nie wiadomo. Po drugie, jeśli okaże się, że pijany kierowca będzie jechał nie swoim autem, będzie musiał zapłacić karę w wysokości jego równowartości. Hmmm... Przełóżmy to na praktykę. Pijany mąż jedzie samochodem zarejestrowanym na swoją żonę. Łapie go policja, zostawia auto w spokoju, ale każe zapłacić jego rynkową cenę. Pomyślmy... Kto został ukarany? Mąż? Żona? A może oboje?

Prawo i Sprawiedliwość chce zaostrzenia kar więzienia za prowadzenie auta po pijanemu. Ma także inne dość dziwne rozwiązanie. Proponuje karać również pasażerów, których wiezie kierowca pod wpływem alkoholu. Współodpowiedzialność ma zdaniem polityków PiS działać odstraszająco. A jak będzie działać w praktyce? Jeśli pan poseł zaleje się w trupa i zaśnie na imprezie, a jego pijany kolega wrzuci go na tylne siedzenie i śpiącego będzie wiózł do domu... No właśnie... Czy pan poseł też powinien pójść do więzienia? Czy jego również powinna objąć wyższa kara - jak chce PiS - za jazdę po pijaku? Pięć lat więzienia zamiast dwóch? Czy w tym przypadku również wysokość kary - jak przekonuje parlamentarzysta Mariusz Błaszczak - będzie działała odstraszająco?

A może problem leży gdzie indziej? Nie w zbyt niskich karach, nie w braku alkomatów w aucie, nie w tym, że pasażerowie pijanego kierowcy czują się bezkarni. Każdego dnia policjanci drogówki zatrzymują kilkuset pijanych kierowców. W 2013 roku złapano 162 tysiące kierujących na podwójnym gazie, w 2012 roku było ich 171 tysięcy, w 2011 - 183,5 tysiąca. Ilu zostaje skazanych? Mniej więcej co trzeci. Ilu z nich idzie do więzienia? Połowa. Nie więcej niż 30 tysięcy rocznie. Na dłużej niż osiem lat trafiło w 2011 roku sześć osób. W 2012 - dziewięć. Większość prędzej czy później wróci na drogi.

Reklama

Rudolph Giuliani, burmistrz Nowego Jorku, który oczyścił ulice swojego miasta z bandytów, dokonał tego w prosty sposób. Nie zaostrzał kar, nie przerzucał odpowiedzialności na rodzinę i znajomych przestępcy. Zastosował zasadę "zero tolerancji". Złapany? Skazany! Konsekwentnie, bez wyjątków, bez przymykania oczu. Może warto sięgnąć po sprawdzone rozwiązania? Zacząć stosować prawo tak jak należy. Jechałeś po pijanemu? Tracisz prawo jazdy dożywotnio. Po co masz stanowić zagrożenie dla innych?

Niestety, obawiam się, że we wtorek Donald Tusk, przedstawiając sposób na rozwiązanie tego problemu, nie ogłosi pójścia drogą burmistrza Nowego Jorku. Wymagałoby to szerokiego zreformowania systemu, wejścia w głowy sędziów i prokuratorów, zmiany mentalności osób tworzących cały wymiar sprawiedliwości. Łatwiej jest odbierać pijanym kierowcom samochody.