Ekonomiści mają świetny czas. Wszyscy mówią o Grecji, grożą Grecji, grożą Grecją, a oni wyjaśniają to, czego nie da się wyjaśnić. Naturalnie, Grecy ostatnio trochę przekroczyli normy Unii Europejskiej. Ale czy winna jest tu gospodarka. Nie. Wiadomo, że Grecja się reformuje, a jej dług rośnie zamiast maleć. To nawet można zrozumieć: czas reform jest zawsze trudny. Jednak nie da się zrozumieć, dlaczego cały cywilizowany świat patrzy na Grecję jak na potwora, a na siebie jak na cnotliwą panienkę. W Grecji widać, że coś złego stało się z demokracją. Co mianowicie?
Nie sięgając do wszystkich przyczyn, wskażę jedną. Demokracja dopuściła do materialnego rozpasania. Zupełnie jak za Ludwika XVI. Przecież to, co się stało z bankami, które powinny zbankrutować, z majątkami, które rosną bez rozsądku, z ludźmi demokratycznej polityki jak Schroeder czy Berlusconi i wielu, wielu innych, którzy bezczelnie zarabiają pieniądze jedynie z racji tego, że mają resztki politycznych wpływów, jest zupełnie skandaliczne. We wszystkich krajach, jawność bogactwa jest tylko odmienna, związki polityki i pieniędzy stały się nie do zniesienia.
W XVIII-wiecznej Francji majątki mieli albo arystokraci, albo nowa burżuazja. Można było zrozumieć, skąd i dlaczego mają pieniądze. Ale kiedy były kanclerz Niemiec, socjaldemokrata, prosty człowiek, za nic bierze od Rosjan bajońskie sumy - zrozumieć się nie da. Demokracja to przecież władza ludu, władza opinii publicznej, którą tak skołowano, że nie protestuje. Takich przypadków jak wspomniany, tyle że na nieco mniejszą skalę i mniej spektakularnych, są tysiące, dziesiątki tysięcy. W Grecji było ich szczególnie dużo i Grecy dali się oszukać swojemu rządowi (poprzedniemu i jeszcze poprzednim), więc wybrali rząd, który może ich nie oszuka, to znaczy nie zdefrauduje (chociaż pewnie też), ale przynajmniej wydaje się inny.
Reklama
Grecja to przykład bezczelnego rozpasania władzy. Wszędzie jednak jest w demokracji tak samo, tyle że nieco delikatniej, nieco ciszej i nieco mniej. Jakie kwalifikacje ma były wyższy rangą polityk, by natychmiast otrzymać posadę w zarządzie spółki? Wydawałoby się, że żadne. Ależ ma! Może coś pomóc załatwić, pójdzie na kolację i pogada. Słowem pomoże w tworzeniu wizerunku firmy. Niedługo już nie będzie polityki ani gospodarki, tylko wizerunek. Wizerunek to Grecja ma marny, ale spowodowane to zostało przez mniej niż 1 proc. obywateli. Więc firmy od wizerunku natychmiast mają okazję jej przyłożyć. Jak pomóc? Przecież wiadomo. Mniejsze wydatki, mniejsze pensje, więcej inwestycji. Normalne recepty. Czy to są jednak recepty normalne w demokracji? Dlaczego zwyczajni ludzie mają oszczędzać latami, a kilka tysięcy bogaczy robi, co chce? Bo taki już jest ten świat, z którego demokracja znika.
Reklama
Demokracji jest więcej w bogatych krajach. Ale na jak długo? Pastwią się nad Grecją, ale równość i solidarność mierzą ilościowo i wciąż wydaje im się, że wyniki są niezłe. A ja sądzę, że złe. Niesprawiedliwość, która ogarnęła świat, dotarła i do Polski. My już mamy Grecję, tylko w naszym typowo polskim, połowicznym wydaniu. Oligarchowie marni, ale jednak, nierówności podobno nie takie wielkie, ale jednak, socjalistyczno-konserwatywny populizm za to całkiem udany.
Znałem we Włoszech urzędnika (może jeszcze żyje), który dostawał przez dziesięciolecia bardzo wysoką pensję za to, że był dyrektorem budowy mostu, jaki miał połączyć Sycylię z kontynentem. Tyle że mostu w ogóle nie budowano, a on chodził z przyjęcia na przyjęcie. W Grecji było i jest tak samo, w Polsce, a tym bardziej w Skandynawii, dużo mniej ostentacyjnie. Jednak o ile wzrost gospodarczy ze zrozumiałych powodów interesuje tych nowych, demokratycznych bogaczy, o tyle demokracja – ani trochę. Wręcz przeciwnie. Może tylko szkodzić.
Demokracja bowiem jako ideał wyróżnia się tym, że nie da się oddzielić polityki od publicznej moralności. Oczywiście, ideału nie zrealizujemy, ale gdzie mamy podążać, jeżeli nie w jego kierunku? Taka demokracja jest na nic nowej klasie bezczelnych pieniędzy. I jeszcze do tego chcą nam wmówić, że Grecja sama sobie winna, że Grecy za mało pracowali i że za dużo mieli przyjemności. Otóż wszystko to jest nieprawda. Mordercy demokracji są wśród nas. Sprytni ludzie, którzy wyciągną ostatnie pieniądze z naszej kieszeni. To pokolenie jeszcze da radę jakoś Grecję sobie podporządkować, ale następne? Albo plutokracja zabije demokrację, albo demokracja wypędzi szkodników. Tylko czy proces ten może być bezbolesny? Wątpię.