Komisja Europejska nie może dać Polsce żadnej "żółtej kartki". Używając starego, polskiego przysłowia to zwykłe strachy na Lachy - twierdzi doktor Bogusław Rogalski, politolog, były europoseł z Warmii i Mazur, obecnie doradca frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim do spraw międzynarodowych. Dodaje, że Komisja nie ma żadnych prerogatyw, które mogłyby nakładać na Polskę jakiekolwiek sankcje. Jak wyjaśnia, "żółtą kartkę" może pokazać jedynie Rada Europejska, czyli szefowie dwudziestu ośmiu państw członkowskich.

Reklama

Największe przekłamanie, zdaniem Bogusława Rogalskiego, dotyczy rozumienia artykułu siódmego Traktatu o Unii Europejskiej, który mówi m.in., że Komisja lub jedna trzecia państw Unii może wnieść skargę związaną z naruszeniem artykułu 2 tego Traktatu. Artykuł mówi o wartościach europejskich, przestrzeganiu praw demokratycznych i o państwie prawa. Jeśli powyższe podmioty wniosą taką skargę do Rady Europejskiej, to organ ten większością 4/5 głosów może stwierdzić ryzyko poważnego naruszenia praworządności w danym kraju członkowskim. Nic to jednak nie oznacza - dodał ekspert.

Bogusław Rogalski zaznaczył, że dopiero jeśli nie pomogą zalecenia Rady Europejskiej, wówczas jednogłośnie Rada stwierdza poważne naruszenie praworządności w danym kraju członkowskim". Ale nawet to nie oznacza jeszcze żadnych sankcji wobec tego państwa - podkreślił politolog.