Na początku oczyśćmy przedpole w dwóch kwestiach. Po pierwsze, najrozsądniejsze byłoby zniesienie karania za picie w niedozwolonych miejscach. Ale postarajmy się o tym na chwilę zapomnieć i porównać to, co jest, z tym co jest planowane. Po drugie, kara ograniczenia wolności i kara pozbawienia wolności to dwie różne sankcje. Nikt nie chce wsadzać do więzienia za to, że ktoś wypije piwo w parku. Resort Zbigniewa Ziobry postuluje - tylko i aż - aby pijący pod chmurką mogli zostać skazani na prace społeczne. Na przykład sprzątanie tegoż parku po całonocnych libacjach. Słowem kluczem jest tu: "mogli". Bo Ministerstwo Sprawiedliwości wcale nie chce, aby licealiści pociągający zza pazuchy małe jasne stawali przed obliczem sądu. Mandat w takim przypadku w pełni wystarczy.

Reklama

Problem jest inny. Nie brakuje osób - powiedzmy wprost: menelstwa - które sobie z kar finansowych nic nie robią. Bo przecież od lat żyją na garnuszku państwa albo rodziny. Jakakolwiek grzywna nie robi żadnego wrażenia. W efekcie picie alkoholu w miejscu niedozwolonym pozostaje dla tychże meneli zupełnie bezkarne. Idea zmuszenia ich do prac społecznych jest ciekawa. Argumentacja opierająca się na tym, że nie mają pracy, nie zarabiają, będzie bez znaczenia. Póki mają dwie ręce i dwie nogi, sprzątać parki lub zamiatać ulice będą mogli. Często przecież po samych sobie, bo nie brakuje osób, które z tabliczek "szanuj zieleń" robią sobie cel dla rzucanych przez siebie kapsli.

Pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości jednak najprawdopodobniej na dniach zostanie wycofany. Bo choć nie jest wcale głupi, to jest fatalny z PR-owego punktu widzenia. Uwagę przyciągają z reguły 1-2 zdania. Tutaj będzie jedno: "Zbigniew Ziobro chce zaostrzyć kary za picie alkoholu w miejscach niedozwolonych". A to może ministrowi bardziej zaszkodzić niż wszystkie poprzednie kontrowersyjne decyzje podjęte w tej kadencji razem wzięte. Bo powiedzmy sobie szczerze: wprowadzenie kary ograniczenia wolności za picie pod chmurką, gdy na wielu grzywny nie działają, jest niegłupim pomysłem. Ale jeszcze lepszym byłaby całkowita depenalizacja spożywania alkoholu w parkach, na skwerach i ulicach. Porządkowi publicznemu w żaden sposób nie zagraża to, że kilka osób wypije piwo.

Reklama

Kłopotem może być to, jak się po tym piwie zachowują, np. czy przypadkiem z zadbanego skweru nie robią śmieciowiska. Na to jednak są inne paragrafy. Karanie za picie jest więc formą prewencji. Na zasadzie "bo pewnie zaraz zaczniesz się źle zachowywać". To być może dla służb prostsze rozwiązanie niż interweniowanie wtedy, gdy ludzie stają się agresywni. Tyle że system prawny nie powinien być tworzony, by to organom państwa było lepiej, lecz by wygodniej żyło się obywatelom. I z tej perspektywy należałoby prawo złagodzić. Ale jeśli nie ma ku temu woli, zaostrzenie w kierunku objęcia sankcjami tych, którzy nie płacą teraz mandatów, nie powinno nikogo boleć.

Reklama