Niemiecki urząd ds. Młodzieży (Jugendamt) podejmuje działania w przypadkach, gdy zdaniem urzędników zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka. Jest uprawniony do podjęcia decyzji o odebraniu dziecka rodzicom i przekazaniu go do rodziny zastępczej lub ośrodka opiekuńczego. W przypadkach zaniedbania dzieci przez opiekunów lub znęcania się nad nimi nierzadko niemieckie urzędy są krytykowane za opieszałość i brak zdecydowania. Z drugiej strony zarzuca się im także ingerowanie w życie rodzin i naruszanie prywatności.

Reklama

Ten ostatni problem dotyka często polskich rodziców mieszkających w Niemczech lub mających niemieckiego współmałżonka czy partnera. W jednej z takich spraw interweniowało niedawno polskie ministerstwo sprawiedliwości.

W połowie października 10-miesięczna Marcelina, córka Polaków z Hamburga, którą podczas nieobecności rodziców opiekowała się babcia, została zabrana przez dwie przedstawicielki Jugendamtu. Według rodziny babcia dziewczynki miała zostać poturbowana. Jak podało TVP Info, do zdarzenia doszło o godz. 2 w nocy, a matka dziecka przebywała wtedy w szpitalu, gdyż zasłabła po "drobnej sprzeczce" z mężem.

Resort sprawiedliwości - jak informował jego wiceszef Michał Wójcik - skierował do ministerstwa sprawiedliwości Niemiec pismo z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Dodał, że o zajęcie stanowiska został poproszony również sam Jugendamt.

Reklama

W ocenie prof. Zdzisława Krasnodębskiego "choć sprawa Jugendamtów pojawiła się kilka lat temu w Parlamencie Europejskim, kiedy to komisja petycji PE przyjęła krytyczny raport nt. działalności tej instytucji, to nic praktycznego z tego zainteresowania nie wyniknęło". Zdaniem europosła jest to związane z kwestią "polityki rodzinnej w Europie, wrogości wobec tradycyjnego modelu rodziny i skłonności do ufania urzędom bardziej niż rodzicom czy rodzinie jako takiej. Stąd dopuszcza się daleko idącą ingerencję administracyjną w życie rodzinne".

W ocenie prof. Krasnodębskiego to, że kwestia Jugendamtów nie stała się przedmiotem poważnej, dużej debaty na skalę europejską, wynika z "niechęci zajmowania się urzędami niemieckimi i niemiecką administracją".

Reklama

Podobne sytuacje, jak odbieranie rodzicom uprawnień rodzicielskich, zdarzają się też w innych krajach, a jednak sprawa niemieckich Jugendamtów pojawia się od dawna i w mediach pokazywane są bardzo drastyczne przykłady ich działań - przypomniał europoseł.

Prof. Krasnodębski podkreślił, że "czasami chodzi o skomplikowane przypadki, jednak nie ulega wątpliwości, że w niektórych sytuacjach miało miejsce rażące nadużywanie kompetencji przez te instytucje".

Europoseł wskazał jakie kroki powinna podjąć strona polska, aby skutecznie przeciwdziałać praktykom Jugendamtów: "zamówić ekspertyzę międzynarodową, sprawę uczynić bardziej znaną w Europie i nie traktować tego jako problem dotyczący głównie Polaków".

Jugendamt powstał w latach 20. XX wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego. Obecnie działalność urzędów do spraw młodzieży znajduje się w gestii niemieckich krajów związkowych (landów).