Migalski uważa zakaz handlu za "niesprawiedliwy", bowiem "faworyzuje i uprzywilejowuje jedną grupę zawodową. Nie wiedzieć zresztą, dlaczego akurat ją. Ustawodawca uznał bowiem, że właśnie pracownicy handlu są jakoś specjalnie wyróżnieni i to im należeć się mają wolne niedziele".

Reklama

Ale jest coś jeszcze innego, co powoduje mój głęboki moralny (tak – moralny!) sprzeciw wobec tej regulacji: jej bezczelność w ingerowaniu władzy w nasze życie i w nasze wartości - pisze politolog.

Prawie siedemdziesięcioletni kawaler wraz z grupą księży oraz bandą związkowców uznał, że wie lepiej, jak mam spędzać niedziele i jak budować swoje relacji z rodziną. To chyba jeszcze bardziej oburzające niż oczywiście niesprawiedliwe wyróżnienie jednej grupy zawodowej względem innych. Tu bowiem mamy do czynienia z bezpośrednią ingerencją w nasz styl życia, nasz sposób spędzania wolnego czasu, nasze zwyczaje i obyczaje. Okazało się, że stryjek Kaczyński, księża, którzy sami wyrzekli się życia rodzinnego oraz związkowcy, którzy nie mają chyba co robić na swoich sowicie opłacanych posadach, postanowili nauczyć nas, jak mamy żyć i jak mamy budować swoje rodzinne relacje. Czy w następnym kroku zmuszą nas do niedzielnych czynów społecznych, produkcji dzieci i pokazywania zaświadczeń z obecności na mszach lub partyjnych wiecach? - pyta ironicznie Migalski.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Reklama

Przyznam, że oba wymiary nowej ustawy (wyróżniający jedną grupę zawodową kosztem innych oraz narzucający ludziom przez państwo sposobu spędzania wolnego czasu) oburzają mnie na równi. Bo pierwszy jest głęboko niesprawiedliwy, a drugi głęboko antywolnościowy. Ta regulacja pokazuje dokładnie to, czym państwo być nie powinno – jak nie powinno dyskryminować jednych grup społecznych względem innych i jak nie powinno wchodzić z butami do czyjegoś życia. Mam nadzieję, że ci, którzy przyczynili się do uchwalenia tego idiotycznego prawa, poniosą za to polityczne konsekwencje - podsumowuje publicysta i były polityk, który po krytyce Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku został wykluczony z delegacji PiS w PE, by następnie, bez większych sukcesów, zaangażować się we współtworzenie ugrupowań Polska Jest Najważniejsza i Polska Razem.