Dno i wypociny. Sprzedawczyk i sługus. Artykuł sponsorowany. Prostacko i chamsko wciskana propaganda. Pisząc tekst, wiem, z jaką spotka się reakcją części czytelników w mediach społecznościowych i na internetowych forach. Tak jest za każdym razem, ilekroć autor prezentuje pogląd niejednoznaczny. Gdy nie łączy się w pomstowaniach, dzieli włos na czworo.
Przyzwyczailiśmy się myśleć, że to zwyczajowa reakcja prawicy, zwolenników obecnego rządu. Ale nie oszukujmy się – tak samo reaguje druga strona. Wylewający się z internetu ściek to nie wytwór wyłącznie prawicowych trolli, mrówcza praca opłaconych przez PiS botów, to także zdanie wyborców Platformy, Nowoczesnej, lewicy, tych, którzy odwołują się – przynajmniej werbalnie – do postaw wolnościowych.
Zradykalizowali się liberałowie. Walą przez łeb, za nic mając prawdę, otwartość i styczność ze światem. Nie debatują, drugiej strony nie poważają, bo przecież ta druga strona nie szanuje ustanowionych przez nich reguł. Nie słuchają, bo dawno doszli do przekonania, że z ust przeciwnika żadne ciekawe słowo nie padnie. Zresztą jak może paść, skoro to wróg. Siadają wieczorem przed „Faktami” i przeklinają głośno rząd i wszystkich nieświętych, zupełnie nieświadomi, że niczym się w tym przeklinaniu nie różnią od radiomaryjnych.
Liberałowie podchwycili zasady gry Kaczyńskiego. Skoro PiS robi to z powodzeniem, może im też się uda? Komunikat o faszystach na ulicach Warszawy mobilizuje, więc trzeba go powtarzać, choćby był kłamstwem. Zresztą nie żyjemy w czasach prawdy, tylko wojny. A na wojnie leje się krew.