Kultura psychoterapeutyczna dzieli żałobę na pięć etapów. Najpierw pojawia się zaprzeczenie. "Nie, to nie może być prawda, to na pewno jakaś pomyłka" – myśli osierocony. Potem wpada w gniew. "Za co to spotkało akurat mnie (nas)? Są na tym świecie gorsi ludzie, którzy sobie na to zasłużyli" – dodaje w swojej głowie. Trzecia faza to targowanie się. Człowiek zaczyna walczyć sam ze sobą, przekonywać się, że coś jeszcze można zrobić. Po tym osuwa się w depresję. Przestaje wierzyć, że cokolwiek ma sens. Ostatnim etapem jest akceptacja: pogodzenie się z losem i powrót do życiowej rutyny.
Żałoba polityczna niczym się od tego procesu nie różni. Bo człowiek zbiorowy to w dalszym ciągu człowiek. Dlatego żałoba obywatelska powinna być przeżywana bardziej powściągliwie i szybować w stronę mniej chaotycznych uczuć. W przeciwnym razie może stanowić zagrożenie dla demokratycznego porządku.
Są na to szablony, na które warto dzisiaj spojrzeć. Tukidydes w "Historii wojny peloponeskiej" zapisał mowę pogrzebową Peryklesa, kiedy do Aten zaczęły spływać pierwsze trumny z ciałami żołnierzy. Przeszła ona zresztą do historii myśli politycznej jako „Pochwała demokracji ateńskiej”. 2500 lat temu polityk z greckiej polis obawiał się, że najbardziej emocjonalne przejawy publicznego żalu zakłócą życie polityczne, a trwa wojna i trzeba się mobilizować. W ateńskiej tradycji są przecież dionizja, których elementem jest także żałoba, ale mieści się ona na rozległym i wycieńczającym uczestnika diapazonie między radosnym upijaniem się a szałem. Dlatego Perykles postawił na powściągliwość.
Reklama
"Dlatego i was, obecnych tutaj rodziców poległych, nie tyle opłakuję, ile raczej pocieszam. Wiecie bowiem, że zmienne są koleje życia ludzkiego, szczęśliwy zaś ten, kto tak jak ci oto najzaszczytniejszą śmierć znalazł, albo jak wy – najzaszczytniejszą boleść – i dla kogo życie kończy się równocześnie ze szczęściem. (…) Trudno jest zachować umiar w takim przedmiocie, gdzie z trudem tylko można przekonać słuchaczy o prawdzie swoich słów" – mówił grecki strateg. I przestrzegał przed rytualnym wyświęcaniem ofiar, żeby nie stały się totemem nowej religii, narodzonej z gniewu, woli permanentnej zemsty oraz obsesyjnego szukania winnych.
Reklama
Propozycja żałoby obywatelskiej pojawia się też w przemowie gettysburskiej, krótkiej odezwie prezydenta Abrahama Lincolna wygłoszonej 19 listopada 1863 r., dedykowanej poległym w bitwie pod Gettysburgiem, jednej z kluczowych potyczek amerykańskiej wojny domowej. "Jednakże, w szerszym znaczeniu, nie możemy się oddać, nie możemy się udzielić konsekracji, nie możemy poświęcić tej ziemi. To dzielni ludzie, żywi i polegli, którzy tu walczyli, uświęcili ją bardziej, niż może to uczynić nasza nędzna władza dawania i odbierania. Świat ani nie zwróci uwagi, ani nie zapamięta słów wypowiedzianych tu, lecz nigdy nie zapomni tego, co oni tu zrobili. To raczej nam, żyjącym, jest nakazane poświęcić się tu tej niedokończonej sprawie, którą ci, którzy tu walczyli, tak szlachetnie wspierali" – powiedział amerykański przywódca do zbolałych słuchaczy, znowu apelując, by mieć się na baczności z pochopnym wynoszeniem na ołtarze. Lincoln zresztą zaczytywał się w Tukidydesie. I czuć w jego słowach inspirację Peryklesem.
Przemowa gettysburska wróciła w dniu obchodów pierwszej rocznicy wydarzeń 11 września w Nowym Jorku. Pół Ameryki się oburzyło, że to nie na temat, bo Lincoln mówił o żołnierzach poległych na wojnie, a tu chodzi o potworną zbrodnię, niewinnych cywilów zamordowanych przez terrorystów. I że wobec tego akurat teraz czas na gniew, głośną rozpacz i rozliczanie winnych. A to na lata zepsuło amerykańską debatę. Jeszcze w ostatniej dekadzie lat 90. walka z terroryzmem była zdefiniowana jako zmagania z pewnym przejawem działalności kryminalnej. Po 11 września została nobilitowana do uświęconej "wojny z terroryzmem", co potem miało usprawiedliwiać działania rządu USA, które zdestabilizowały Bliski Wschód i część centralnej Azji.
W Polsce dyrygenci żałoby po zabójstwie Gabriela Narutowicza i po katastrofie smoleńskiej nie poradzili sobie z wyzwaniem, które 25 wieków temu rzucił potomnym Perykles. Życie obu demokracji, tej międzywojennej i współczesnej, zostało zatrute na lata. Pamiętajmy o tym dzisiaj, kiedy podejmujemy decyzje, co zrobić ze swoimi emocjami.