Co mam na myśli? Od dawna trwające, a dziś, po konwencji Wiosny, niezwykle wzmożone poszukiwania właściwych desygnatów takich terminów jak „lewica”, „prawica” czy „wstrętni, bezideologiczni centrowi liberałowie”. Po lekturze wynurzeń klasy analitycznej może się wydawać, że mniej ważne od tego, kto i z pomocą jakiego programu wygra wybory, jest to, kto tak naprawdę jest z lewa, kto z prawa, a kto w środku.
Oto, co nas frapuje bardziej niż plan zejścia z węgla czy sens emerytury obywatelskiej: czy Biedroń to naprawdę lewica? Może nie lewica, może jednak wstrętny centrowy liberał? Czy prawdziwa lewica to raczej Razem, w dziewictwie swym jedyna prawdziwa? A może Czarzasty to też lewica, tylko inaczej? Czy Koalicja Obywatelska to już lewica, bo Nowacka, czy raczej nadal wstrętni centrowi liberałowie? A może to partia kryptoprawaków, bo zawsze z kościołem za pan brat, a poza tym tylko marzą o obniżeniu podatków?
A może – aha, szach mat, lewico – lewicą jest PiS, bo 500+? I co teraz zrobisz, lewico, a zwłaszcza ty, Biedroniu; przemianujesz się na centrum? Bo jak możesz pozostać lewicą, skoro lewica jest chwilowo na prawicy? O rany, ale w takim razie kto jest prawicą, nie altprawicą, tylko tą bożą prawdziwą? A jeśli nikt, to czy nie powinniśmy się zająć stworzeniem prawdziwej prawicy? Bo przecież nie możemy zrobić żadnego pełnoprawnego politycznego ruchu, zanim nie wypełnimy wszystkich wymaganych pojemniczków, prawda? Nie może się z nich także wylewać, więc jeśli będzie za dużo lewic, to jakieś trzeba będzie ubić... No to od początku: kto jest prawdziwą lewicą…?
Reklama