6 lutego do Warszawy przyjechali protestujący rolnicy. Wydarzenie zapowiadano jako wstęp do chłopskiego powstania. Na ustawioną pod Pałacem Prezydenckim scenę wchodzi Michał Kołodziejczak, lider AGROunii, wspólnoty konsumentów i rolników. – Jesteśmy maszynkami do głosowania w wyborach. Dla korporacji jesteśmy maszynkami do robienia pieniędzy – mówi.
Choć, jak twierdzą eksperci, AGROunia nie ma takiej mocy jak niegdyś Samoobrona, organizacja zyskuje coraz większe poparcie. A protest przybiera na sile co najmniej od roku.
Tutaj się ludzie organizują od dołu – mówi jeden z protestujących. – To, co widzimy w rolnictwie, to jest 30 lat zaniedbań. Ludzie już stoją pod ścianą i musimy walczyć o swoje.
Do głównych postulatów organizacji należą: odpowiednie oznakowanie produktów znakiem graficznym na opakowaniu, aby pod hasłem „polskie jedzenie” nie sprzedawano produktów z innych krajów, ustawa o procentowym udziale polskich produktów rolnych na półkach w sklepach wielkopowierzchniowych, kontrola żywności przywożonej z zagranicy oraz sprzeciw wobec Narodowego Holdingu Spożywczego, w którym to nie państwo, lecz rolnicy powinni mieć większościową część udziałów.
Reklama

Okradani rolnicy czy rosyjska agentura

Reklama
„My nie mamy już nic do stracenia. Duma nie pozwala, ale sytuacja zmusza” – głosił list wysłany do premiera Mateusza Morawieckiego w lutym 2018 r. Podpisała go grupa rolników z Błaszek (gmina w woj. łódzkim), wśród nich Michał Kołodziejczak. Nadawcy zwracali uwagę na katastrofalny stan polskiego rolnictwa i zapowiadali uciążliwe strajki, jeżeli rządzący nie zaczną działać.
7 marca rolnicy przeszli od słów do czynów. W blokadzie drogi krajowej nr 12 w Błaszkach i Wróblewie wzięło udział 400 osób domagających się zwiększenia kontroli importowanych do Polski warzyw oraz odwołania Krzysztofa Jurgiela z funkcji ministra rolnictwa. W tym samym miesiącu odbyły się jeszcze akcje protestacyjne w okolicach Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego. Na dymisję ministra rolnictwa czekali do 18 czerwca. W międzyczasie powstało Stowarzyszenie Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw „Unia Warzywno-Ziemniaczana”, na którego czele stanął pochodzący spod Błaszek Michał Kołodziejczak.
Reakcje polityków i mediów przebiegały według dobrze znanego schematu. Najpierw lekceważenie, a potem, kiedy wydarzenia przestały być incydentalne, przyszła kolej na paternalistyczne diagnozy. A gdy i one zawiodły, ostatnią deską ratunku były informacje o ciemnych siłach stojących za liderami wystąpień.
- Protesty są w jakiejś mierze gestem desperacji oszukiwanych i okradanych od lat rolników. Sprawę problemów cenowych owoców miękkich obserwuję od lat. Rozumiem niezadowolenie rolników, którzy są producentami wiśni, malin czy truskawek – mówił w lipcu 2018 r. minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Z kolei na początku września na Jasnej Górze opowiadał rolnikom o niesprawiedliwej transformacji i wyprzedanych za bezcen polskich przetwórniach.
Jednak już 8 lutego tego roku, czyli dwa dni po ogólnopolskim proteście rolników w Warszawie, minister stwierdził w Radiu Zet, że rolnicy chcą być silniejsi od partii politycznych, ich organizacja nie ma pomysłów, jak rozwiązać problemy rynku rolnego, a jej jedynym celem jest budowa siły społecznej. Temat podchwyciły prorządowe media, donosząc o rosyjskich dziennikarzach, którzy będą relacjonować manifestacje, ruskiej agenturze i podejrzanym o udział w aferze SKOK Wołomin, który szedł na przodzie pochodu.
Rola neutralnych obserwatorów przypadła mediom liberalnym – ale warto pamiętać, że w latach 90. część z nich propagowała wizerunek rolników jako roszczeniowych ludzi z poprzedniej epoki. W 2001 r. prof. Mirosława Drozd-Piasecka z Instytutu Etnologii PAN dowodziła, że wizerunek medialny Andrzeja Leppera był budowany z negatywnych elementów: oprócz wypowiedzi polityka i niekorzystnych ujęć kamery, kluczową rolę w tej formie przekazu odgrywały konstrukcja i ton relacji reporterskich. Nawet gdy wyrażały one zdziwienie, a niekiedy i aprobatę, ich wydźwięk był pejoratywny.

Orzeżyn – stolica polskiego rolnictwa

5 sierpnia 2018 r. wzdłuż wąskiej asfaltowej drogi prowadzącej do placu przy remizie strażackiej w Orzeżynie (gmina Błaszki) stanęły dwa długie rzędy samochodów. Przyjechały z całej Polski. Większość przybyłych to sympatycy Unii Warzywno-Ziemniaczanej. Przed wejściem na plac na stoliku pod namiotem leżą stosy ulotek. Wydrukowane na zielonym papierze informują, jak wyglądał korporacyjny rozbiór Polski. Można się z nich dowiedzieć, które rządy nas okradały. Listę otwiera gabinet Tadeusza Mazowieckiego, a zamyka PiS, który – z wyjątkiem 500+ i prób naprawy wymiaru sprawiedliwości – szkodzi tak jak pozostali. Inne ulotki dotyczą m.in polityki celowego niszczenia rolników i tego, jak korporacje zrujnowały tysiące polskich gospodarstw.
Przed wejściem do remizy ludzie czekają, żeby wypełnić deklarację członkowską i opłacić pierwsze składki. Wielu pyta o możliwość zakupu koszulek stowarzyszenia. Zgromadzenie rozpoczyna minuta ciszy. To kolejna rocznica śmierci Andrzeja Leppera. - Tak jak ten polityk chciał łączyć rolników, tak my dzisiaj wszyscy zrozumieliśmy, że łączenie się w pojedynczych branżach i stowarzyszeniach jest bez sensu. Chcieliśmy rozwiązać przez ostatnie kilka miesięcy problemy rolników z tego regionu i to jest niemożliwe. Bez wspólnej organizacji naszej branżowej i bez zjednoczenia tego w jednej dużej organizacji to nie ma sensu. Dlatego, żeby walczyć o rolników, konsumentów i gospodarkę całego kraju, musimy się zjednoczyć – Michał Kołodziejczak ogłasza w ten sposób powstanie AGROunii.