Postulowanie przy tej okazji, aby małżonkowie polityków rozliczali się z własnego majątku, to przedwyborczy absurd. Stoi za nim domyślne przekonanie, że politycy, tak poniekąd naturalnie przywłaszczają sobie publiczne pieniądze albo biorą łapówki jak inni prysznic; potem zaś przepisują majątek na żonę (męża), by mieć czyste ręce. Uniemożliwiajmy im zatem taką ucieczkę... Zarazem zachęcimy jednak do ucieczki sprzed ołtarza każdą pannę młodą, której wybranek jest politykiem, i każdego kawalera, którego oblubienica zamierza objąć stanowisko polityczne.