Czy lewicy w tych wyborach uda się osiągnąć dobry wynik?

Jestem przekonany, że wejdziemy do Sejmu i to będzie dobry, dwucyfrowy wynik. Widział pan sale na konwencji, jest entuzjazm, jest wiara. Pomagają nam też potworne błędy Prawa i Sprawiedliwości, które spowodują, że ludzie się od nich odwrócą. Naszą rolą i naszym zadaniem jest przekonanie wyborców do naszego programu i naszych kandydatów. Natomiast PiS sam się pogrąża.

Reklama

Czy związki między SLD, Razem i Wiosną są rzeczywiście silne? Czy uda się po wyborach utrzymać jeden organizm polityczny?

Nie przesądzając o formach współpracy, bo to jest suwerenna decyzja każdej z partii, jestem przekonany, że będziemy bardzo blisko ze sobą współpracować. Na pewno będziemy w jednym klubie parlamentarnym. A co do reszty, muszą wypowiedzieć się członkowie każdej z tych partii, a także innych. Wielu jest przywiązanych do swojej tożsamości, mają swoją dumę i godność. To trzeba uszanować. Ale współpraca w ramach klubu parlamentarnego jest przesądzona.

Reklama

Kandyduje pan z "jedynki" w Toruniu, ma pan szanse na wejście do Sejmu. Tym samym wróciłby pan do wielkiej polityki. Bo co prawda posłem pan nigdy nie był, ale był pan członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wieloletnim prezesem TVP, kojarzony był pan z SLD, gdy sprawowało władzę. To ma dziś jakiekolwiek znaczenie? Chce pan zamknąć tamten rozdział?

Myślę, że ten rozdział został już dawno zamknięty, wiele lat temu. Nie chcę się odnosić do poszczególnych zdarzeń w moim życiu, ale chcę powiedzieć, że jestem dumny z tego co robiłem, a te funkcje publiczne jakie sprawowałem, sprawowałem w sposób odpowiedzialny i nie przyniosłem wstydu ani swojej formacji, ani środowisku. Wystarczy to porównać z tym, co dzisiaj dzieje się czy to w telewizji publicznej, czy w obozie władzy.

Reklama

Kojarzony był pan z aferą Rywina, która miała wpływ na porażkę polityczną SLD. Pana start można traktować jako formę jakiejś politycznej rekompensaty dla pana formacji, przemiany porażki w zwycięstwo?

Nie bardzo rozumiem pytanie. Po pierwsze afera Rywina to jest prehistoria polskiej polityki. Po drugie, było to w dużym stopniu wydumane. Po trzecie, byłem co prawda celem ataków komisji śledczej, ale nigdy nie byłem o nic oskarżony i nie miałem żadnych zarzutów. Poza tym są to sprawy zupełnie nieporównywalne z tym, co dzieje się dzisiaj.

Zatem liczy pan w wyborach na dwucyfrowy wynik lewicy?

Tak. Lepszy byłby trzycyfrowy, ale takiej zarozumiałości we mnie nie ma.