Od podwładnych wymaga wyśrubowanej lojalności w kwestiach światopoglądowych, ale sam zatrudnia na umowach śmieciowych, a więc niezgodnie z katolicką nauką społeczną i – najprawdopodobniej – z naruszeniem kodeksu pracy. Ta hipokryzja może być kosztowna dla jego wiarygodności.

Reklama

WIĘCEJ W ŚRODOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ"