DGP: Grzegorz Schetyna nie ma do pana pretensji, że stołeczny ratusz ciągle generuje kryzysy dla całej PO?
Rafał Trzaskowski: Ale jakie kryzysy?
Teraz Czajka i „Sok z Buraka”, wcześniej deklaracja LGBT, latem problem z wywozem śmieci…
Nie było żadnego kryzysu śmieciowego, tylko przejściowe problemy w jednej dzielnicy, które wynikały ze zmiany operatora. Teraz dzieje się coś, przed czym już kilka miesięcy temu przestrzegaliśmy. Rząd doprowadza do zamknięcia kolejnych instalacji przetwarzania odpadów, nie tylko w Warszawie. Od września weszła w życie zmiana ustawy, która znowu wprowadza chaos. Tym samym PiS sam próbuje wywołać kryzys śmieciowy i przerzucić odpowiedzialność na samorządy. Grzegorz Schetyna nie ma do mnie pretensji, bo jaki wpływ miałem na to, że akurat w trakcie kampanii doszło do awarii w kolektorze odprowadzającym ścieki do Czajki? Od początku było wiadomo, że będę celem nr 1 ataków ze strony PiS. A to, że kampania ogniskuje się wokół samorządowców, to już inna sprawa. Widać, kogo naprawdę boi się Jarosław Kaczyński.
Reklama
Podziękował pan już rządowi i wojsku za pomoc w uwolnieniu Wisły od stołecznych ścieków?
Reklama
Wojsku dziękowałem wielokrotnie, premierowi również. Szkoda tylko, że początkowo, zamiast współpracować, używano awarii do celów politycznych. W takich sytuacjach wszyscy powinni sobie pomagać.
Jakie są koszty polityczne awarii oczyszczalni?
Mimo codziennie powtarzanej tezy, że to drugi Czarnobyl, ludzie podchodzą do sprawy spokojnie. Nikt nie bagatelizuje problemu i dlatego walczymy, żeby jak najszybciej usunąć awarię, ale pamiętajmy, że przed 2012 r. wszystkie ścieki były spuszczane do Wisły. Obecny chwilowy problem nie spowodował żadnej katastrofy ekologicznej. Co więcej, żadna rządowa instytucja nie podaje oficjalnie niepokojących komunikatów. A to, że niektórzy pracownicy rządowych inspektoratów angażują swoje instytucje w bieżącą politykę, to już choroba państwa PiS.
W Czajce od wielu miesięcy nie działa też spalarnia osadów ściekowych. Zarzucono wam, że wysyłacie je do innych województw, gdzie zalegają na polach i trują ludzi.
To nieprawda i manipulacja. Po pierwsze, nikt nie ukrywał faktu, że awarii uległ element tej spalarni. O sytuacji były informowane odpowiednie instytucje, w tym rządowe. Po drugie, osady są odpadem bezpiecznym dla środowiska, są zagospodarowywane przez wybranych w przetargu wykonawców i zgodnie z ustawą na ich odpowiedzialność. W Polsce 90 proc. oczyszczalni nie ma tego typu spalarni. A jeśli kogoś interesuje, w jaki sposób osady są składowane, to niech się zgłosi do rządu, bo za nadzór nad składowaniem osadów odpowiada wojewódzki inspektorat ochrony środowiska. My rzetelnie wybraliśmy firmy w przetargu i nigdy nie mieliśmy żadnych niepokojących sygnałów w tym temacie.
Czyli publikowane w internecie zdjęcia odpadów rozsypanych gdzieś pod Inowrocławiem to fake?
Nawet kolor tych osadów się nie zgadza. A jeśli ktoś nie dowierza, niech kieruje pytania do WIOŚ.
Co było przyczyną awarii w spalarni?
Praprzyczyną było to, że rekuperator – wymiennik ciepła niezbędny dla funkcjonowania spalarni – okazał się wadliwy. Veolia naprawiała go już kilka razy, a od kilku miesięcy jesteśmy w sporze prawnym. Uważamy, że firma powinna po raz kolejny naprawić usterkę w ramach gwarancji. To trwa, dlatego wzięliśmy własnych ekspertów, by rozebrali tę wielotonową konstrukcję, dokonali analiz i naprawy.
A co się stało z rurociągiem doprowadzającym ścieki do Czajki?
Połączenia rur były wykonane nieprawidłowo i doszło do rozszczelnienia. Nad raportem w tej sprawie pracują specjaliści z Politechniki Warszawskiej. Mam nadzieję, że pod koniec października będą mogli przedstawić dokładne wyniki badań.
Wyciągnie pan konsekwencje personalne?
Musimy ponad wszelką wątpliwość ustalić, gdzie doszło do nieprawidłowości – na etapie projektowania, wykonania czy nadzoru. Dziś wszystko wskazuje na to, że nawaliły firmy wykonawcze, ale zanim zaczniemy rzucać oskarżeniami, musimy mieć 100-procentową pewność. Wtedy przyjdzie czas na konsekwencje, w tym prawne i finansowe. Jeśli się okaże, że z nadzorem też były problemy, również będą wyciągnięte konsekwencje. Już w momencie, gdy pojawił się problem z odnalezieniem i przygotowaniem dokumentów, natychmiast podjąłem decyzje personalne. Teraz chodzi o to, by spółka MPWiK mogła odzyskać pieniądze z ubezpieczenia i ewentualnych roszczeń w stosunku do ludzi, którzy zawinili. Niestety awarie się zdarzają. Trzeba się zająć jej usunięciem, a nie rozpętywaniem histerii politycznej.
To chyba normalne, że druga strona wykorzystuje sytuację.
Nie mam żalu, że robi to jakiś radny PiS – to wiąże się z prawem bycia w opozycji do władz miasta. Ale jeśli w sianie nieuzasadnionej paniki, manipulacje faktami i straszenie ludzi angażują się media publiczne, instytucje rządowe, inspektoraty, to nie mieści się to w standardzie państwa demokratycznego. Ze strony rządu jest presja, by szybko wybrać firmę, która naprawi rurociąg, najlepiej w chaosie i bez procedur. A w spółce i biurach miasta CBA tylko czeka, żeby zarządowi spółki udowodnić niegospodarność. Urzędnicy są sparaliżowani, bo CBA to przykład instytucji, która dziś wykonuje wyłącznie zlecenia polityczne. Działania władz centralnych są zsynchronizowane. Łańcuszek zaczyna się od radnych PiS, którzy planują działania w koordynacji z mediami rządowymi. Cały aparat państwa wycelowany jest w niezależnych samorządowców i jest na pasku politycznej machiny propagandowej.
Rafał Trzaskowski stał się chłopcem do bicia dla PiS?
Nie tylko ja, wielu samorządowców. Jesteśmy solą w oku partii rządzącej, bo Jarosław Kaczyński nienawidzi wszystkiego, co niezależne. Ja się już przyzwyczaiłem, że jestem wrogiem nr 1 dla PiS. Zależy mi tylko na tym, by ludzie byli w stanie rozpoznać, co w demokracji jest normalne, a co nie. Bo przyznają panowie, że skrajne upolitycznienie wszystkich instytucji państwa i używanie ich przeciw opozycji nie jest normalne.
Ratusz zamówił sondaż wśród warszawiaków, żeby się dowiedzieć, jak zdaniem mieszkańców władze miasta radzą sobie z kryzysem wokół Czajki. Wyniki są dla was korzystne, ale sam fakt zlecenia badania świadczy o tym, że boicie się politycznych kosztów tej sytuacji.
Niczego się nie boję. Tylko sprawdzam, na ile toporna manipulacja i propaganda telewizyjna PiS-u jest skuteczna.
Nie szkoda miejskich pieniędzy na sondaż polityczny?
Robimy cykliczne sondaże, w których pytamy o ocenę działań władz miasta w różnych dziedzinach.
Kiedy problem spalarni zostanie rozwiązany?
Komponent, który uległ awarii, to nie śrubka, tylko urządzenie wielkości czterech pięter. Wiemy już, co się stało, ale potrzebujemy dokładnych analiz na potrzeby ewentualnych roszczeń. To musi trwać, ale mamy zapewnienia, że najpóźniej do końca roku ten element oczyszczalni powinien zostać naprawiony. Natomiast naprawa kolektora to kwestia około dwóch miesięcy. Wygląda na to, że uszkodzeniu uległa rura na długości 100 m. W tym miejscu rura z tworzyw sztucznych zostanie wymieniona na stalową. Chcemy też przewiercić nowy, trzeci rurociąg pod Wisłą, bo i tak kolektor trzeba modernizować i przygotować na większą objętość ścieków, a przy okazji warto mieć stałe rozwiązanie awaryjne.
Ile to będzie kosztować?
Usuwanie skutków – 7 mln zł. Kolejne 20 mln zł trzeba będzie zapłacić za naprawę rurociągu. Za wcześnie na oszacowanie kosztów dodatkowego rurociągu, ale będzie to zapewne kilkadziesiąt milionów złotych.
Czy ratusz ma coś wspólnego z „Sokiem z Buraka”, portalem oskarżanym przez PiS i media publiczne o generowanie hejterskich treści? Tygodnik „Sieci” napisał, że twórca „Soku…” jest zatrudniony w urzędzie miasta.
W kwietniu w ratuszu została zatrudniona osoba, która ma jedne z lepszych kwalifikacji na rynku, by zarządzać profilami w internecie. W ramach sześciomiesięcznego kontraktu dokonuje audytu naszych stron internetowych, ich rozpoznawalności, i pomaga w rozbudowie zasięgu. Teraz próbuje się sugerować, że wpływaliśmy na to, co ta osoba robi w czasie wolnym od pracy. Bzdura. Zresztą o tym, że ten pracownik jest zatrudniony na stanowisku pomocniczym, dowiedziałem się dopiero wtedy, gdy pojawiły się pytania o portal. Dziwi mnie to, że próbuje się stawiać znak równości między sterowaną przez wiceministra aferą w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie używano zastrzeżonych personalnych informacji do dyskredytowania sędziów, a tą sytuacją.
Ta osoba dalej pracuje w ratuszu?
Kontrakt był terminowy i jeszcze się nie zakończył.
Co z zapowiadanymi przez pana zajęciami z wychowania seksualnego w szkołach według standardów WHO?
Są dwa rodzaje zajęć. Pierwszy dotyczy walki z hejtem. Nie chodzi wyłącznie o orientację seksualną, ale o uczenie dzieci tolerancji wobec wszystkich mniejszości, uzmysłowienie im, że to, co się dzieje w internecie, ma przełożenie na realne życie, że dzieci są szykanowane za nadwagę, inny kolor skóry, kibicowanie nie temu klubowi piłkarskiemu czy za bycie gejem. Zajęcia są nieobowiązkowe. Zaczęliśmy pilotaż w czterech dzielnicach i ten program będzie z czasem rozszerzany. Drugi rodzaj zajęć to wychowanie seksualne. Na razie nie zaplanowaliśmy ich w budżecie, bo mamy ograniczone środki, ale chcemy zaproponować program nieobowiązkowych zajęć z wychowania seksualnego w kolejnych latach.
Nie chcieliście wystawić się na strzał w roku wyborczym?
Ja w tej sprawie zebrałem już wszystkie ciosy, jakie tylko mogłem. Nie minął jeszcze rok mojej prezydentury, część rzeczy jest jeszcze w fazie realizacji i na pewno wszystkiego w rok nie zrealizujemy. A rząd nie pomaga, bo swoje reformy realizuje w części za pieniądze samorządów zabierając samorządom bardzo pokaźne dochody.
Jak się panu podoba pomysł wyodrębnienia województwa warszawskiego?
To polityczna hucpa, która zaszkodzi wszystkim. Gminy ościenne będą z nami protestować. Chcemy się rozwijać jako połączony organizm, bo tylko wtedy okoliczne gminy mazowieckie mogą liczyć na większe pieniądze z UE. Zresztą z punktu widzenia UE my już jesteśmy wydzieleni z Mazowsza, ale statystycznie jako nowy region NUTS. PiS chodzi tylko o to, by zabrać marszałkowi województwa część jego kompetencji i mieć pretekst do rozpisania wcześniejszych wyborów.
PiS twierdzi, że KE wcale nie zatwierdziła jeszcze podziału statystycznego, więc podział administracyjny ma być swoistym zabezpieczeniem, które ten podział przypieczętuje.
Skoro tak, to niech rząd, tak jak ja, zajmie się lobbingiem w Brukseli, by podział statystyczny został zatwierdzony. Największym sukcesem Polski było dotąd to, że rozwijały się zarówno metropolie, jak i okoliczne, czasem zaniedbane obszary. Te lokalne „silniki ekonomiczne” napędzały całe regiony. Takich ośrodków mieliśmy w Polsce 12 i wszyscy w UE nas za ten system chwalili. A co chce zrobić PiS? Rozdawać pieniądze tak, by jedynym kryterium była polityka. Ten rząd nie patrzy na obiektywne kryteria rozwoju, tylko na to, kto i jak głosuje. Dlatego też zabiera pieniądze dużym miastom, by przekazać je gdzie indziej.
W jakiej kondycji finansowej jest stolica? Czy 2020 r. będzie pod tym kątem krytyczny, biorąc pod uwagę zmiany w PIT czy ponad 1 mld zł janosikowego?
Nie, bo PiS przegra wybory. Zakładam dwa scenariusze. Jeśli wygra KO, w samorządach zostanie cały PIT, choć nie będzie subwencji. Wtedy będę spokojny o finanse miasta. Ale jeśli wygra PiS i dalej będzie realizował obietnice za pieniądze samorządów, to będą problemy. Warszawa na zmianach podatkowych straci 800 mln zł rocznie, zmiana w janosikowym to kolejne 130 mln mniej w kasie; wreszcie edukacja, która w najbliższym roku ma kosztować 450 mln zł więcej. Razem prawie 1,5 mld zł mniej. Rząd mówi „rozwijamy się” i jednocześnie pozbawia nas efektów tego wzrostu. Skierowałem list do premiera, żeby przewidział rekompensaty lub pomógł finansować inwestycje, z których korzystają wszyscy przyjeżdżający do Warszawy. Skutek będzie taki, że duże miasta – Warszawa, Poznań, Gdańsk – zapłacą za obietnice PiS. Oznacza to rezygnację z inwestycji lub ich przesuwanie w czasie.
Ale dynamika wpływów z PIT jest dwucyfrowa. Nie rekompensuje to obniżki PIT, na której tracicie?
Rząd zabiera pieniądze, żeby zdusić rozwój samorządów. Przecież to polityczna bandyterka. Faktycznie, dzięki wzrostowi gospodarczemu strata jest mniejsza, ale w ciągu kadencji to łącznie i tak ponad 4 mld zł mniej w budżecie miast. Dla porównania koszt wybudowania obwodnicy śródmiejskiej to 800 mln zł, nowa siedziba Simfonii Varsovii – 600 mln zł, a Teatr Rozmaitości – 250 mln zł.
Jaki jest pana plan minimum na koniec swojej kadencji?
Po kolei - darmowy program żłobkowy, liczba miejsc w żłobkach będzie większa do końca tego roku o 75 proc. Walka ze smogiem to kolejny priorytet. Rozbudowany program senioralny. Zakończenie budowy II linii metra i rozpoczęcie prac nad trzecią. Uporządkowanie terenu wokół Pałacu Kultury i budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Mam nadzieję, że rząd nie zabierze nam wszystkich pieniędzy, chociaż kto „politycznemu bandycie” zabroni? Ktoś zabroni PiS zrobić potrójne janosikowe, albo zamrozić subwencję oświatową. Kilka lat temu za edukację płaciliśmy 2 mld, a w kolejnym roku 4,5 mld. Cały budżet miejskiej kultury to 235 mln zł, budżet sportu 135 mln, cyfryzacji to 70 mln. Dorzucając nam 450 mln kosztów w edukacji PiS zabiera budżet trzech programów merytorycznych. De facto Warszawa płaci większość kosztów obiecanej przez rząd podwyżki dla nauczycieli. A jak wygra PIS, warszawiakom będę musiał powiedzieć, że remonty szkół zostaną ograniczone, bo przecież nie wstrzymam pensji dla pedagogów. Już dziś mamy czasowe kłopoty z wypłacaniem 500 plus, bo rząd nie przysyła na czas pieniędzy. To znaczy, że mam ich nie wypłacić?
Jak pan ocenia ruch z wystawieniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera?
Dziś potrzeba kogoś takiego, z kim Polacy mogą rozmawiać. Kidawa-Błońska ma zdolność łagodzenia konfliktów i takie cechy, których wielu mężczyzn w polityce nie ma.
Nie zbliżyła was do poziomu 30 proc. w sondażach.
To się okaże. Grzegorz Schetyna udowodnił, że jest na tyle odpowiedzialny, że potrafi zrobić krok w tył.
To nie alibi dla niego, jeśli KO przegra?
Wszyscy będziemy odpowiedzialni za wynik wyborów, szef partii także.
A jeśli będą przegrane, może być zmiana szefa PO?
Wybory szefa PO są w styczniu. Dziś to wróżenie z fusów.
Pan może wystartować w wyborach na szefa PO?
Szef partii musi być w Sejmie.
Co z kampanią prezydencką?
Nie mam zielonego pojęcia. Każdy, kto, by dziś widział się w jakiejś roli, bez znajomości wyniku parlamentarnej kampanii wyborczej powodowałby i siebie nieuzasadnione palpitacje serca. Po co to robić? Ja w 100 proc. koncentruję się na Warszawie, nic innego mnie nie dziś nie interesuje. Po co mam się zastanawiać, co będzie za rok czy dziewięć lat. Scenariusz zależy od tego, czy opozycja wygra wybory, jeśli przegra, to jaką różnicą, kto weźmie Senat. Najważniejsze, by w ławach opozycji był kandydat, który wygra te wybory.