Po tym, jak Platformie udało się nieomalże w ostatniej chwili znaleźć w projekcie budżetu państwa na rok 2008 całkiem sporą szkatułkę ze złotymi monetami na podwyżki dla nauczycieli, także lekarze uznali, że nowa władza jest miękka i da się od niej wszystko uzyskać. Jeśli kolejne grupy zawodowe dojdą do takiego wniosku, to nowa władza upadnie pod swoim własnym ciężarem. Zanim jeszcze z podziemia powróci Jarosław Kaczyński, żeby ją dobić.

Reklama

Żeby nie było wątpliwości, zarówno nauczyciele zasługiwali na swoje pieniądze, jak też zasługują na swoje pieniądze lekarze. Wykształciuchy z budżetówki tak długo stali potulnie z tyłu kolejki po podwyżki i branżowe przywileje, że w końcu stali się synonimem ostatnich naiwniaków. W oczach wszystkich innych grup społecznych, a nawet we własnych oczach, co tłumaczy drastyczne i naprawdę mało sympatyczne dla pacjentów formy lekarskich protestów w ciągu ostatnich dwóch lat.

Jeśli Platforma Obywatelska powinna mieć za sobą jakieś grupy społeczne, którym ten rząd przychyla nieba nie tylko z politycznego wyrachowania, ale także po to, żeby się Polska do końca nie rozleciała, to jest to pracująca na swoim klasa średnia oraz właśnie nauczyciele i lekarze, czyli wykształciuchy z budżetówki. Klasa średnia zarabia na siebie i na państwo, więc trzeba na nią dmuchać i chuchać jak na dojną krowę, zdejmując jej z barków niepotrzebne ciężary. Z kolei dzięki pracy nauczycieli i lekarzy z tzw. uspołecznionej służby zdrowia nie dziczejemy do końca i nie rozpadamy się do reszty jako społeczeństwo. Więc dla tych ludzi trzeba pieniądze znaleźć koniecznie.

Jednocześnie jednak szef związkowców lekarskich doktor Bukiel, który kategorycznie mnoży przeciętną polską pensję przez dwa, trzy, a ostatnio przez pięć, żeby uzyskać swoją minimalną godną pensję lekarską, musi pamiętać, że w kraju tak biednym, jakim jest Polska, jedynym sposobem na to, żeby z dnia na dzień zacząć żyć i zarabiać jak w Irlandii, jest do Irlandii wyjechać.

Reklama

Tak więc zarówno wykształciuchy z budżetówki, jak i PO muszą ze sobą jak najszybciej pójść na kompromis. Bo są na siebie skazane. Lekarze czy nauczyciele i tak nie dostaną od nikogo innego tyle, ile mogą wyrwać rządowi Platformy. A z kolei Platforma musi pamiętać, że nikt inny poza klasą średnią i wykształciuchami z budżetówki nie będzie na nią głosować. Bo bezrobotni, renciści (ci prawdziwi i ci wyjątkowo zdrowi), emeryci (ci, którzy w dwójnasób wypracowali swoją emeryturę, jak też ci branżowi, przed pięćdziesiątką, na których pracują inni) - wszyscy oni i tak zagłosują na PiS. Mi się wcale taki pejzaż społeczno-polityczny nie podoba, bo pokazuje społeczeństwo rozbite, w którym ostatecznie zatriumfował grupowy egoizm. Ale skoro elity, lud i klasa polityczna wspólnie zdecydowały, że Polska tak dzisiaj wygląda, to w tym pejzażu PO i lekarze po prostu muszą się ze sobą dogadać. Ku chwale pacjenta.