Jak wygląda obecnie sytuacja w USA?

W Nowym Jorku i Los Angeles protesty w ciągu dnia są pokojowe, ludzie gromadzą się w różnych dzielnicach, maszerują niosąc plakaty. To zarówno czarnoskórzy obywatele, ale też Latynosi i biali. Tłum jest mieszany. Są tam ludzie, którzy nie zgadzają się na przemoc policji. Jest dużo gniewu i rozczarowania po kolejnej śmierci, zamordowanego z zimną krwią Afroamerykanina, którego biały policjant przyciskał kolanem długie 9 minut, gdy ten się dusił, wołał o pomoc, wzywał zmarłą matkę. Nikt o normalnej wrażliwości nie może pozostać obojętny po obejrzeniu tej drastycznej sceny. A o takich sytuacjach słyszymy często i nie jest to odosobniony przypadek. Dlatego ten gniew i protesty są bardzo zrozumiałe. Niestety jest też druga strona medalu. Te pokojowe protesty są zakłócane przez wandali, złodziei, szczególnie, gdy zapada zmrok. Zdarza się plądrowanie sklepów, szczególnie w luksusowych dzielnicach zakupowych. W Los Angeles bandy splądrowały i ograbiły sklepy w Santa Monica, na ulicy Melrose i Fairfax. W Nowym Jorku w Chelsea. Dlatego też wprowadzono godziny policyjne - o 18.00, 16.00, a nawet o 13.00. Na ulicach, na nagraniach, można zobaczyć zarówno ludzi rozbijających szyby, uciekających z naręczem ubrań, jak i tych, którzy bronią sklepów, próbują ratować małe biznesy. Jakiekolwiek rozboje to zachowanie godne potępienia, nie powinno ono przesłaniać nam prawdziwych i zrozumiałych postulatów i celów pokojowych manifestacji. Według ostatnich doniesień policji aż 95 proc. z 400 aresztowanych w Santa Monica wandali i złodziei było spoza miasta. Ewidentnie nie byli zainteresowani protestowaniem, a jedynie ubijaniem własnego interesu wykorzystując chaos.

Reklama

Rzeczywiście jest aż tak niebezpiecznie jak widać to w relacjach?

Sytuacja bywa groźna dla protestujących, ponieważ policja w Stanach użyła niejednokrotnie nieodpowiednich środków, aby radzić sobie z protestami. Często przy tym eskalując problem, zamiast go wyciszyć. Widać to było w Nowym Jorku, gdzie samochody policyjne wjechały w tłum, co skrytykował burmistrz miasta Bill de Blasio. Albo, kiedy na zlecenie Donalda Trump policja użyła gazów łzawiących, gumowych kul i agresywnie wjechała końmi w pokojowy tłum tylko po to, by prezydent USA mógł przejść z Białego Domu do pobliskiego kościoła i zrobić sobie przed nim zdjęcie z Biblią. Wywołało to duże oburzenie proboszcza kościoła, według którego użycie Biblii jako politycznego gadżetu przez Trumpa było niedopuszczalne. Z drugiej strony w wielu miejscach, np. w Miami czy Los Angeles, policjanci zdobyli się na wiele pojednawczych gestów wobec manifestujących. Klękali przed nimi na jedno kolano, co jest symbolicznym wyrazem sprzeciwu przeciwko brutalności policji. Akcja została zainicjowana przez amerykańskiego futbolistę Colina Kaepernick’a w 2016 roku. Policja stoi teraz przed ogromnym problemem, jest pełna mobilizacja. Trzeba nadmienić, że działa pod dużą presją i stara się robić co może, by utrzymać porządek.

Reklama

Mówisz o tym, że w ciągu dnia ludzie maszerują i niosą plakaty, nie wywołują zamieszek. Na ile to jeszcze protest pokojowy?

Ten protest nadal jest w głównej mierze pokojowy, a jego zasięg jest ogromny. Pokojowych protestów było już całe mnóstwo przez ostatnie lata i w Ameryce nadal nic się nie zmieniło. Po latach systemowej i kulturowej opresji, wybuch protestów na wielką skalę, bo aż w 75 miastach, jest całkowicie zrozumiały. Niektóre ataki na luksusowe sklepy, jakkolwiek je potępimy, mogą być tłumaczone jako ataki na agresywny kapitalistyczny system Ameryki, który jest podporą systemowej opresji.

Faktem jest, że wielkie zmiany w Ameryce zawsze zaczynały się od protestów, nie zawsze łagodnych w swojej formie. Być może to kolejna zmiana historyczna i duży krok do przodu. Oby w dobrym kierunku i bez rozlewu krwi.

Kiedy ostatni raz USA było w takim momencie swojej historii, jak jest teraz?

Reklama

Wszyscy pamiętamy albo znamy z historii pokojowe protesty i przemowy Martina Luthera Kinga i bardziej agresywne ruchy inspirowane przez Malcolma X. Doprowadziły one do podpisania Civil Rights Act w 1968 i teraz przedstawia się bohaterów tamtych dni w pozytywnym świetle.W nowszych czasach ostatnie zamieszki na tle rasowym w USA miały miejsce w Los Angeles w 1992 roku i w sumie ograniczyły się do tego miasta. Wybuchły po brutalnym pobiciu przez policję czarnoskórego Rodney’a Kinga. Trwały 5 dni, zginęły w nich 63 osoby, a blisko 2400 zostało rannych. Wtedy, w przeciwieństwie do aktualnego multietnicznego tłumu protestujących, brali w nich udział głównie Afroamerykanie.

Jak ludzie reagują na to, co się dzieje? Jak to komentują?

Jak zwykle, Ameryka jest podzielona na ludzi dobrze poinformowanych i tych mniej. Na widzów CNN i Fox News. Na tych myślących o dobru całego narodu i na tych, których interesuje tylko czubek własnego nosa. Na ludzi empatycznych i na rasistów. To bardzo podzielone społeczeństwo. Szczególnie jest to widoczne od 2016 roku. Niektórzy Amerykanie, od zawsze dumni ze swojego kraju, teraz nie dowierzają i przecierają oczy. Wydawało się, że problem rasizmu został przykryty wyborem Baracka Obamy na prezydenta i językową poprawnością polityczną. Okazuje się, że nie. To jednak nadal problem żywy i niezażegnany. Pozytywne jest to, że wśród Amerykanów przelewa się fala poparcia ruchu Black Lives Matter. Nawet ci, którzy nie chodzą na protesty, wymieniają się linkami do petycji do władz, organizacji, które można wesprzeć finansowo, dzwonią do władz miast i stanów, wymagając od nich wzmożonej pracy nad poprawą systemu. Organizują akcje w mediach społecznościowych. W mediach w ogóle jest mnóstwo przemówień ważnych ludzi ze świata sportu i kultury. Magic Johnson opowiada o tym, jak on czy jego dzieci odczuły rasizm na własnej skórze. Floyd Mayweather zaoferował pokrycie kosztów pogrzebu zamordowanego w Minnesocie George'a Floyda. Jane Fonda potępia brutalność policji, a George Clooney tłumaczy tragiczne skutki wieloletniego, systemowego rasizmu. Amerykanie maja prawo czuć się zagubieni, bo spotkało ich klika ciosów na raz - pandemia, bezrobocie i teraz zamieszki na tle rasowym. To tak jakby tragiczne lata 1918, 1929 i 1968 włożyć w jeden 2020 rok.

A policja? Jak w tej całej sytuacji postrzegani są funkcjonariusze prawa? Jeden z protestujących mówił, że w policji "panuje systemowe przyzwolenie na agresję oraz rasizm".

Problemem jest cały system policyjny, który wymaga wielu zmian. Takie postulaty pojawiają się od dawna, niestety na razie bez skutku. Mówi się o tym, by zdemilitaryzować policję, by wprowadzić prawa, które pozwolą na pociąganie ich do odpowiedzialności za nadużycie władzy, bo często śmierć niewinnego człowieka uchodzi im na sucho. Dodam, że trzech policjantów, którzy przypatrywali się morderstwu Georga Floyda, usłyszało zarzuty dopiero osiem dni po tych wydarzeniach i pod naciskiem protestów we wszystkich 50 stanach. To siłą rzeczy budzi bunt. W 2019 z rąk policji zginęło 1099 osób. Sugeruje się wprowadzenie tzw. policjantów osiedlowych wywodzących się z danej społeczności, a nie z zewnątrz. Zresztą problemy z systemem policyjnym i systemem prywatnego, zbijającego kokosy więziennictwa, są głęboko połączone z większymi problemami rasizmu i opresji w Ameryce.

Padają słowa o tym, że „amerykański sen” upadł. Czy tak jest?

Amerykański sen nadal istnieje, ale tak, jak to zawsze było, istnieje praktycznie głównie dla białych i dobrze sytuowanych, którzy mają lepszy i szybszy tzw. start w życie. De facto ten slogan został wymyślony już wieki temu, by utrzymać w ryzach ciężko pracujące masy biednych imigrantów. Jak widać nadal się sprawdza i został wypromowany na całym świecie. Dopiero, kiedy przyjeżdżamy do USA i widzimy na własne oczy rzesze bezdomnych, koczujących pod wiaduktami, na trawnikach i ulicy, a także miliony ludzi pracujące za głodowe pensje, do tego klasę średnią żyjącą od pierwszego do pierwszego, bez żadnych najmniejszych oszczędności - wtedy inaczej patrzymy na ten mit, który Ameryka tak świetnie wypromowała. Ostatnie miesiące pandemii koronawirusa bezsprzecznie pokazały szarą rzeczywistość. Ponad sto tysięcy ofiar i 40 mln bezrobotnych. Dlatego też te zamieszki na tle rasowym padły na dobry grunt dużej desperacji i niezadowolenia społecznego. Systemowy rasizm sprawił, że mniejszości rasowe, szczególnie czarnoskórzy borykają się z podwójnymi kłopotami. W Minnesocie na przykład jest zaledwie 6 proc. Afroamerykanów, a aż 30 proc. ofiar koronawirusa to właśnie ludzie o czarnym kolorze skóry. Bieda i brak dostępu do opieki medycznej zbiera tragiczne żniwo.

A Trump? Jak on, jako głowa państwa jest odbierany przez pryzmat tego, co się dzieje w kraju?

Oczywiście komentarze zależą od wyborczych preferencji ludzi. Wśród fanów MAGA (Make America Great Again) poparcie dla Trumpa utrzymuje się na stałym poziomie. Ogólnokrajowe wskaźniki pokazują jednak, że zaledwie 30 proc. wyborców popiera jego reakcję na ostatnie tragiczne wydarzenia. Przez kraj przelewają się dwie fale. Jedna wielkiego oburzenia i strachu, do czego Trump może się jeszcze posunąć, o wyprowadzenie armii na ulice, obawy o jego dyktatorskie zapędy, o utratę zaufania i szacunku w świecie dla USA. Druga fala to ludzie popierający jego rzekomą siłę i stanowczość i z entuzjazmem przyjmujący „ustawki” z Biblią, czekający w czerwonych czapeczkach na kolejne cztery lata ze swoim idolem.

Czy te zamieszki i to, co robi Trump, wpłynie na wynik wyborów?

Ciężko powiedzieć, jak te wydarzenia wpłyną na wyniki wyborów. W tej chwili, kandydat demokratów Joe Biden wygrywa w sondażach z Trumpem o 5 proc.. Do wyborów jest jeszcze jednak kilka miesięcy, sprawa jest dynamiczna i rozwojowa. Wszystko może się zdarzyć.

A sam George Floyd? Jak on jest przedstawiany? Jako ofiara, urastająca do rangi bohatera?

Trochę tak jest. Pisze się o nim „łagodny olbrzym”, a w wielu miastach powstają murale z jego podobizną, składane są tam kwiaty i kondolencje. W mediach non stop pokazywane są wypowiedzi żony, brata ofiary, a także jego przyjaciół oraz jego 6-letnia córeczka. Sklep, pod którym został zatrzymany i zamordowany jest miejscem oddawania hołdu ofierze. Pełno tam kwiatów, kartek i świeczek. Ludźmi naprawdę mocno wstrząsnęła ta tragiczna śmierć i bestialskie morderstwo.

Z jednej strony protesty, z drugiej koronawirus. Co dalej? Jak to wszystko powstrzymać?

Nad tym debatują już najważniejsze mózgi kraju. Mówi się, że najlepszym sposobem na zakończenie protestów jest obietnica reformy systemu, który pozwala na rasizm, opresje i agresje. A w tym momencie przede wszystkim wyciągnięcie ręki do pokojowych protestantów, rozmowa z nimi, użycie odpowiednich, kojących słów. Uspokojenie sytuacji, bo protesty trwają już 8 dni, a od trzech bardzo przybierają na sile i agresji. Kluczowe jest zapobieganie dalszym grabieżom i plądrowaniom, organizowanym już przez zorganizowane grupy. Wysyłanie wojska na własnych obywateli, zapowiadane przez Trumpa, a stanowczo odrzucane przez gubernatorów wielu stanów, może tylko zaostrzyć sytuację. Na pewno będziemy świadkiem czegoś, co zapisze się w kartach historii, oby nie tragicznie.