Raz straszą wyborami, by zaraz potem straszyć ich brakiem; raz ostrzegają przed zamachem stanu, by następnie domagać się wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Teraz opozycja jednocześnie wspiera konstytucyjnie śliską umowę wyborczą w sprawie głosowania 28 czerwca i sygnalizuje, że chce wyborów po 6 sierpnia.
Nie wypominam, aby pastwić się nad opozycją: „A, proszę, niby czyścioszki, a też się taplają w politycznym błocku”, ani tym bardziej, by zdejmować brzemię winy ze Zjednoczonej Prawicy.
Wskazuję, że niepokojąco ocieramy się o perspektywę zwycięstwa tych, którzy mają w d…e rozróżnianie, która partia gorzej sobie radzi w 2020 r. Zwycięstwa tych, którzy, jak francuskie żółte kamizelki, gardzą systemem partyjnym – i demokracją. Chociaż mówią czasem coś innego, a mianowicie, że chcą demokracji, tylko „nie takiej”. Nie taka – to jest na Kubie i w Rosji. Negacjoniści nie szukają sojuszników w klasie politycznej. Znajdują w niej tylko wrogów – i nikogo innego nie potrzebują, by utrzymywać swoją aktywność.
Reklama