Czy nastroje w Senacie zmieniły się po wyborach prezydenckich?

Raczej nie, są takie jak w całym społeczeństwie.

Społeczeństwo w tych wyborach opowiedziało się minimalnie za PiS. W Senacie sytuacja jest odwrotna.

W Senacie PO zawiązała koalicję z PSL, Lewicą i senatorami niezależnymi. W przypadku wyborów prezydenckich było inaczej, ponieważ tam ordynacja jest jednomandatowa, większościowa, ale dwuturowa – dlatego zwycięzca musi mieć ponad 50 proc. poparcia.

Reklama

Czy wybory prezydenckie mogą wpłynąć na zmianę senackiego układu sił?

Opozycja mająca większość w Senacie wyraźnie się konsoliduje - z tego co mi wiadomo w przyszłym tygodniu ma odbyć swoje wyjazdowe posiedzenie z dala od Warszawy. Pewnie będą tam dyskusje na temat działań na dalszą część kadencji. Z drugiej strony coraz częściej może być tak, że głosy większości senackiej będą się różnie rozkładać w odniesieniu do spływających z Sejmu projektów. Sądzę, że senatorowie zaczną teraz oceniać projekty bardziej merytorycznie, a mniej według klucza politycznego. A w efekcie PiS może pozyskiwać poparcie dla swoich rozwiązań ze strony senatorów Platformy Obywatelskiej, PSL, Lewicy czy senatorów niezależnych.

To oznacza, że nie nastąpią trwałe przetasowania i wymiana Marszałka?

Reklama

Myślę, że scenariusz, który wskazałem jest najbardziej realny. Nic nie wskazuje, aby nastąpiła zmiana Marszałka Senatu. Stworzenie nowej większości to dziś rozważania teoretyczne. Dziś, za sprawą nowego regulaminu Senatu trudniej odwołać Marszałka - potrzebna jest bezwzględna ustawowa większość przy jednoczesnym automatycznym wskazaniu następcy. W razie niepowodzenia, taki wniosek można powtórzyć dopiero po trzech miesiącach. Widać zatem wyraźnie, że opozycja jest zabezpieczona przed odwołaniem Marszałka Grodzkiego. Ewentualną możliwością na przejęcie przez Zjednoczoną Prawicę większości w Senacie jest porozumienie się z całym ugrupowaniem i normalna umowa koalicyjna.

Przejście poszczególnych senatorów nie wchodzi w grę?

Pojedyncze transfery senatorów nie są dobrą metodą. One nie gwarantują trwałego sukcesu. Ponadto przy obecnych podziałach politycznych przechodzący baliby się reakcji wyborców w swoim okręgu. A ci mogliby się okazać bardzo surowi.

Czy obecna temperatura sporu pozwala w ogóle myśleć o Senacie jako izbie merytorycznego rozważania projektów?

To zależy od tego, jaki kurs wybierze rząd i większość sejmowa oraz jaka będzie polityka opozycji. Teraz jest czas na przekonywanie nie tylko zwolenników, ale też tych, którzy są sceptyczni względem poczynań rządu. To w dużej mierze będzie zależało od dalszych pomysłów programowych obozu dobrej zmiany. Zjednoczona Prawica musi dziś otworzyć się na młodych - wśród nich poparcie dla Andrzeja Dudy było dość niskie. To nowe wyzwanie dla naszego obozu - w następnych wyborach w 2023 r. będzie uczestniczyło ok. 1 mln nowych młodych wyborców. To ta grupa będzie miała istotny wpływ na kształt nowego rządu. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski i nawiązać kontakt z pokoleniem ludzi młodych.

PiS zmieni dotychczasowy kurs i retorykę?

Musimy przeanalizować tę kampanię. Wybory zostały wygrane, udało nam się zmobilizować wielu wyborców, również tych, którzy wcześniej nie głosowali, ale przede wszystkim ze starszych pokoleń. Teraz musimy zrozumieć perspektywę młodych wyborców i wyjść do nich z ofertą, podobnie jak do mieszkańców średnich i dużych miast.

Czy to oznacza zmierzanie ku centrum?

To pewien skrót myślowy. Potrzebujemy skutecznej komunikacji społecznej opartej nie tylko o tradycyjne media, ale też internet. On jest coraz ważniejszy. Wchodzimy w inną fazę polityki. Sądzę, że to ostatnie wybory opierające się o stacje telewizyjne. Komunikacja polega nie tylko na tym, co władza ma do powiedzenia społeczeństwu, ale co społeczeństwo ma do powiedzenia władzy.

Czy to oznacza zmianę podejścia do TVP i uwzględnienia młodszej widowni?

To pytanie do zarządu TVP. Pracowałem w niej po 1989 r. przez 20 lat jako dziennikarz i nie chcę wypowiadać się na temat obecnego działania swojej byłej firmy. Dostrzegam jej plusy, ale też i niestety minusy.

Jarosław Gowin nie nadużył zaufania polityków Prawa i Sprawiedliwości swoim sprzeciwem wobec majowych wyborów?

Działania Jarosława Gowina były niezrozumiałe dla wielu parlamentarzystów. To rodzi pewne napięcia wewnątrz naszego obozu. Z drugiej strony wiemy, że jesteśmy na siebie skazani - tylko dialog i współpraca daje szanse stabilnego rządzenia krajem. To nie jest tak, że przewaga PiS w Sejmie jest miażdżąca - większość opiera się na kilku posłach. Dlatego trzeba być realistą politycznym. Komunikowanie się poprzez media nikomu nie służy.

Dlaczego PiS odrzucił kandydaturę ks. Isakowicza-Zaleskiego do komisji ds. pedofilii?

Nastąpił podział w koalicji rządzącej, bo 63 posłów poparło tę kandydaturę. Nie znam szczegółów.

Nie był pan zaskoczony tą decyzją?

W pewnym sensie byłem zaskoczony. Ale tylko w pewnym sensie.