Na sam jego widok pod bramami Olimpu bogowie w popłochu czmychnęli do Egiptu i ze strachu przemienili się w zwierzęta. Później co prawda Zeus pokonał bestię i przywalił go Sycylią, ale go nie zgładził, lecz tylko uwięził.
Władcy naszego nadwiślańskiego Olimpu nie zdają sobie sprawy, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dopuszczalności aborcji z powodu wad płodu może uwolnić współczesnego Tyfona, przed którym rząd będzie musiał uciekać, gdzie pieprz rośnie.
Funkcjonowanie przepisu zezwalającego na legalną terminację ciąży ze względu na przesłankę embiopatologiczną było solą w oku nie tylko najtwardszego prawicowego elektoratu, lecz także dużej części umiarkowanych konserwatystów. Z tego względu opatrzenie tej regulacji glejtem konstytucyjności nie wchodziło w rachubę. To byłby cios dla tego środowiska. Mogło ono oczekiwać, że skoro na skutek poprzednich orzeczeń TK – jeszcze przed czasami „dobrej zmiany” – przepisy antyaborcyjne były coraz bardziej zaostrzane, to obecny trybunał pójdzie przynajmniej o krok dalej. I to milowy krok.
Reklama