Są branże, które szczególnie odczują skutki koronawirusa. To im dedykujemy działania zaproponowane przez premiera. Wśród rozwiązań jest też możliwość przebranżowienia. Chodzi o to, żeby nowa forma działalności gospodarczej, którą podejmą, dawała możliwość rozwoju i zarabiania – powiedział wiceminister finansów Piotr Patkowski. W reakcji na słowa wiceministra pojawiło się sporo prześmiewczych propozycji przebranżowienia się – czemu by błyskawicznie nie przerobić zamkniętego basenu choćby na salon fryzjerski, który wciąż może działać?
Zmiana branży nie jest niczym niezwykłym, pojedyncze firmy dokonują tego z sukcesem. Koreańskie czebole u początków swojej działalności odważnie wchodziły w nowe sektory – często na wyraźny rozkaz rządzącej junty – i w sumie wyszło im to nawet na dobre. Gdy np. Hyundai wchodził w przemysł stoczniowy (w latach 70. XX w.), nie miał doświadczenia w budowaniu statków. Był już wtedy jednak wiodącym przedsiębiorstwem przemysłowym Korei Południowej i miał olbrzymie wsparcie państwa. Niestety nieznany jest przypadek, by wszystkie restauracje albo kluby muzyczne w kraju zmieniły nagle i całkowicie profil działalności.
Zamiast jednak stroić sobie żarty z nieco pochopnej wypowiedzi wiceministra, lepiej przyjrzeć się globalnie polskim firmom, by ocenić ich potencjał zmiany profilu. Wszak żyjemy w Polsce, której gospodarka ma konkretne uwarunkowania, a nie w jakimś teoretycznym modelu ekonomicznym, w którym można swobodnie wpisywać nowe zmienne i obserwować efekty. Niestety działania rządu podczas jesiennej fali zakażeń koronawirusem sprawiają wrażenie, jakby nasi decydenci patrzyli na gospodarkę właśnie w ten sposób.
Reklama
Reklama