PAP: Wicemarszałek Piotr Zgorzelski ogłosił, że " nie ma już opozycyjnej większości w Senacie", a senatorowie PSL nie są ani z PiS ani z PO. Co to oznacza?

Reklama

Kosiniak-Kamysz: Źle się dzieje, gdy nasi koalicjanci w izbie wyższej popierają antyprzedsiębiorcze, sprzeczne z Konstytucją i prawem europejskim ustawy autorstwa prezesa Kaczyńskiego, którego jednocześnie chcą odwołać. Dalej liczę na dobrą współpracę w Senacie i lepszą koordynację działań. Jesteśmy podmiotową formacją w centrum sceny politycznej.

PAP: "Gazeta Polska" podaje wprost, że PSL w Senacie ma zamiar popierać PiS. Czy to prawda? Czy i w Sejmie będziecie popierać PiS?

Kosiniak- Kamysz: Jako partia, która jest racjonalną konstruktywną opozycją, jasno stojącą po stronie państwa prawa, demokracji i silnej Polski w Unii Europejskiej, kierujemy się niezmienną zasadą zdrowego rozsądku. Nie mamy problemu z poparciem dobrych rozwiązań, niezależnie od tego kto jest ich autorem – w końcu jako jedyna formacja opozycyjna w całości zagłosowaliśmy za programem „500 plus” i uważamy, że należy go utrzymać. Gorzej, gdy inne formacje opozycyjne popierają buble prawne i uczestniczą w chaotycznym, sejmowym ekspresie legislacyjnym, jak przy okazji wspomnianej przeze mnie „Piątki Kaczyńskiego”. Przy jej uchwalaniu to Platforma Obywatelska i Lewica poparły PiS.

Reklama

PAP: Paweł Kukiz po "rozwodzie" z wami sugeruje, że decyzja o zakończeniu współpracy z nimi zapadła przez pańskie ambicje. Że chce pan w przyszłym rozdaniu po kolejnych wyborach, przy wygranej opozycji, zostać premierem. Czy to prawda?

Kosiniak-Kamysz: Zakończyliśmy współpracę z Pawłem Kukizem, gdyż różnimy się w sprawach fundamentalnych. Dla nas członkostwo w Unii Europejskiej jest racją stanu, gwarancją naszego bezpieczeństwa i rozwoju, dlatego uważamy, że należy wpisać do Konstytucji naszą przynależność do UE. Paweł Kukiz ma w tej kwestii radykalnie inne zdanie. Nie do przyjęcia są dla nas porównania Unii Europejskiej, dobrowolnego sojuszu wolnych i suwerennych narodów ze Związkiem Radzieckim. To niedopuszczalne i przy tak dużych różnicach w sprawach najważniejszych, współpraca jest po prostu niemożliwa. Premierem nie chce się ogłaszać, ciężko pracuję i walczę o jak najwyższe poparcie dla swojej formacji i całej Koalicji Polskiej. Kilku „medialnych premierów” już mieliśmy. I wystarczy.

PAP: Czy wcześniejsze wybory są pańskim zdaniem realne? Jak widzi pan scenariusze polityczne na najbliższą przyszłość?

Reklama

Kosiniak-Kamysz: Nie sądzę, by był to realny scenariusz. Tym co napędza i spaja tę władzę są stołki, spółki i stanowiska. Widmo ich utraty jest dla Zjednoczonej Prawicy przerażajace. Zrobią wszystko, by trwać przy władzy, niezależnie od poziomu wzajemnej niechęci. Niewykluczone jednak, że spory pomiędzy politykami obozu rządzącego będą narastały. Wolałbym jednak, żeby zamiast walki ze sobą koncentrowali się na walce z wirusem i kryzysem gospodarczym.

PAP: Ostatnie protesty w sprawie aborcji zdaniem wielu obserwatorów mogą świadczyć o przeniesieniu akcentów w społecznych oczekiwaniach: ze spraw socjalnych na kwestie światopoglądowe. I że kolejne wybory mogą właśnie o te kwestie się rozbić. Czy zgadza się Pan z tą opinią? Jak PSL zamierza przekonywać do siebie w sytuacji coraz ostrzejszej polaryzacji i sporów światopoglądowych?

Kosiniak Kamysz: Jesteśmy, jak wspomniałem, racjonalną opozycją. Dlatego zaproponowaliśmy rozwiązanie, mające na celu ochronę życia i zdrowia Polaków, przywrócenie porządku publicznego i obniżenie temperatury tego ideologicznego sporu wywołanego decyzją Trybunału Konstytucyjnego, czyli wstrzymanie publikacji orzeczenia TK ze względu na stan wyższej konieczności. Dzięki temu już udało się przygasić ten ideologiczny ogień. Kwestie światopoglądowe są wykorzystywane przez PiS do mobilizacji swojego elektoratu. Niestety, wywołują one głębokie podziały społeczne. My idziemy drogą środka i będziemy zajmowali się tym, co dzisiaj najmocniej dotyka naszych rodaków – zagwarantowaniem im dostępu do lekarza, poprawą funkcjonowania ochrony zdrowia, czy też utrzymaniem miejsc pracy. Nie będziemy się licytować na radykalizmy.