Ministerstwo Zdrowia opublikowało dane dotyczące zakażeń personelu medycznego. Wynika z nich, że od początku pandemii do 30 listopada 2020 r. koronawirus był przyczyną śmierci trzech farmaceutów. I uznalibyśmy to zapewne za smutną statystykę, o której zapomnielibyśmy po godzinie, gdyby nie jeden szczegół. Otóż Ministerstwo Zdrowia opublikowało dane dotyczące zakażeń personelu medycznego również pod koniec października. W nich zaś zawarto wskazanie, że od początku pandemii do 26 października 2020 r. koronawirus był przyczyną śmierci sześciu farmaceutów. Czyli - tak, właśnie tak - wychodzi na to, że trzech aptekarzy zmartwychwstało.

Reklama

Ale żarty na bok, bo sprawa nie jest śmieszna. Dostaliśmy bowiem kolejny dowód na to, że statystyki zachorowań i zgonów na koronawirusa jest niewiele warta. I wyciąganie jakichkolwiek wniosków jest pozbawione sensu, bo nie wiemy tak naprawdę, jakie błędy popełniono przy zbieraniu danych.

O kłopocie ze statystykami pisałem już wielokrotnie na łamach DGP. Temat zresztą stał się nośny po tym, gdy okazało się, że naukowcy, z których analiz korzysta rząd, bazują na danych opracowywanych przez Michała Rogalskiego, czyli 19-letniego użytkownika Twittera. Z Rogalskim ogrom mediów przeprowadził wywiady, bo całość wyglądała dość groteskowo. I tak jak mam szacunek do młodego aktywisty, tak spłycanie kłopotu do ośmieszania rządu przez nastolatka daje nam obraz zabawny, ale niepełny. Problemy statystyczne w ochronie zdrowia sięgają bowiem o wiele dalej niżeli pomylenie się przy dziennym raporcie zakażonych koronawirusem. Pozwólcie, Drodzy Czytelnicy, że popełnię autoplagiat i przypomnę opisywaną przeze mnie kilka miesięcy temu historię.

Otóż wyobraźcie sobie, że nikt w Polsce nie wie, ilu tak naprawdę pracuje u nas lekarzy. CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ>>>. Jeśli bowiem popatrzymy w międzynarodowe opracowania - jest fatalnie. Przykładowo z "Health at Glance 2019” z listopada 2019 r., które przygotowała Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) we współpracy z Komisją Europejską, wynika, że w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 2,4 lekarza. To najmniej spośród wszystkich sprawdzonych państw europejskich. Dla porównania: w Grecji jest to 6,1, w Austrii 5,2, w Portugalii 5,0, w Czechach 3,7, a na Węgrzech 3,3. Średnia dla wszystkich państw OECD wynosi zaś 3,5. Eurostat w listopadzie podał również odsetek 2,4, co jest najgorszym wynikiem w Unii Europejskiej. Ale, uwaga, były minister zdrowia prof. Łukasz Szumowski wyjaśniał kilka miesięcy temu, że dane te co prawda przekazują polscy urzędnicy, lecz wiadomo, że są one nieprawdziwe.

Reklama

Nie zbieramy pełnych danych, nie przekazujemy pełnych danych, ale opieramy się jak na wyroczni na raporcie opartym na niepełnych danych – stwierdził Szumowski na łamach DGP w styczniu 2020 r.

Reklama

Droga wygląda tak: OECD otrzymuje informację o liczbie lekarzy w Polsce pracujących bezpośrednio z pacjentem z Głównego Urzędu Statystycznego, ten natomiast bazuje na danych Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, które z kolei uzyskuje je od 16 wojewodów, do których raportują bezpośrednio placówki służby zdrowia. Problem w tym, że wysyła je 70 proc. podmiotów leczniczych, natomiast w przypadku jednoosobowych i grupowych praktyk zawodowych jedynie 13 proc. W ten sposób dostajemy wynik: 90,2 tys. lekarzy oraz 13,3 tys. lekarzy dentystów, co daje poziom 2,4 lekarza na tysiąc mieszkańców. Wiadomo, że to mniej, niż pracuje w Polsce naprawdę. W lekarskim samorządzie zawodowym działa bowiem 194,5 tys. członków, z czego 178,7 tys. to lekarze i lekarze dentyści. Te liczby jednak również nie odpowiadają rzeczywistości, gdyż do statystyk czynnie wykonujących zawód lekarzy nie ma sensu liczyć emerytów, którzy nie wykonują już zawodu. Prawda leży gdzieś pośrodku. Gdzie? Nikt do dziś nie wie.

I swoisty paradoks polega na tym, że sytuacja ze zmarłymi farmaceutami jest jeszcze gorsza niż ta z liczbą lekarzy. Bo tak jak karykaturalne wydawało mi się, że rządzący nie mają podstawowych danych (jak zatem mają reformować system?), tak niebezpieczne jest, że są dane, które okazują się nieprawdziwe. Na miejscu ministra zdrowia byłbym pełen obaw: bo to, że przekłamano liczbę farmaceutów zmarłych w ostatnich miesiącach wskutek zakażenia, nie jest jeszcze systemowo groźne. Zasadne jednak wydaje się pytanie, w ilu jeszcze miejscach podaje się nieprawdę.