Gra pan jeszcze na perkusji?
Przez ostatni rok to było trudne, bo nie mogłem spotykać się z kolegami. Szkoda. Bo to świetne hobby.
Czy perkusję i fotografowanie coś łączy?
Na pierwszy rzut oka nie. Na drugi też niekoniecznie…
Reklama
A jeśli przyjrzeć się bliżej?
Reklama
Grając na perkusji, trzeba wiedzieć, kiedy uderzyć. Podobnie jest z robieniem zdjęć.
Ma pan pół miliona slajdów w domu.
Jeśli nie więcej.
Bo ile to już lat za obiektywem?
Z "Newsweekiem” zacząłem współpracować w 1978 r.
Przez te ponad 40 lat fotografia się zmieniła.
Wciąż przyzwyczajam się do cyfry. Ale slajdy mają to coś, czego zdjęcia cyfrowe nigdy nie będą miały.
A jaka jest teraz rola fotografa w świecie, w którym każdy ma smartfona?
Ktoś może się upierać, że zawód fotografa nie ma racji bytu, bo smartfon właściwie sam robi zdjęcia. Ale my mamy inną wrażliwość i spojrzenie na świat, a więc inaczej go fotografujemy, bo odmiennie o nim myślimy. Choć, rzeczywiście, niektórzy robią dobre zdjęcia smartfonami. A czy to nam zagraża? Nie, bo zawsze będzie miejsce dla profesjonalistów. Imponujące jest natomiast to, co widzę podczas demonstracji – wszyscy uczestnicy trzymają w rękach smartfony. To ułatwia nam, fotografom, pracę, bo trudno byłoby nas wszystkich zatrzymać za robienie zdjęć.
Jak to?
Mniej rzucamy się w oczy. Nikt nie może mieć pretensji do fotografów, bo wszyscy robią zdjęcia. Puszczam wodze wyobraźni i zastanawiam się, co by było, gdyby w stanie wojennym, podczas którego obowiązywał zakaz fotografowania, ludzie mieli telefony z aparatami?
Przyjechał pan do Polski w 1973 r.
W maju. Pociągiem. Chciałem samochodem, ale się zepsuł.