Marzenia, marzenia. Wszyscy jakieś mają. Premier Mateusz Morawiecki śni o narodowych czempionach, dużych polskich firmach o potencjalne globalnym. Choć namaścił do tej roli różne orleny i kghm-y, to jedyny czempion, jakiego udało się w Polsce wyhodować, powstał bez pomocy rządu – to CD Projekt. Niestety, twórcy „Cyberpunka 2077” przeżywają teraz bardzo trudne chwile i laur zwycięzcy może spaść im z głów. Niemniej jednak jeśli chcemy uniknąć pułapki średniego dochodu i doścignąć gospodarczo Niemców (o tym marzą, podobno, wszyscy Polacy), to właśnie firmy sektora prywatnego powinny być naszym oczkiem w głowie – to one powinny stanowić matecznik narodowych czempionów.
Ekonomiści podpowiedzą, że marzenia o prostej recepcie na sukces są płonne, lecz nie będą kłócić się ze stwierdzeniem, że jego warunkiem koniecznym są odpowiednio duże ambicje przedsiębiorców. Obecnie zbyt często polskie firmy zadowalają się podbojem własnego podwórka i nie myślą o budowaniu marek o międzynarodowej rozpoznawalności – a jeśli myślą, to nie za bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać. Inspiracja i know-how mogą przyjść do nich z niespodziewanej, głośnej i szalonej strony: od gwiazdorów rocka.
Wielu z nich osiągnęło sukces dzięki przemyślanej strategii biznesowej: pod demonicznym makijażem i za zasłoną skandali obyczajowych kryją się rockapitaliści, których biografie to właściwie praktyczne poradniki zdobywania rynkowego czempionatu.
Reklama

"Skończyła się na Kill’em All"

Reklama
– Metallica będzie wielka – zapowiadał w 1986 r. Lars Ulrich, perkusista kapeli. Podobne przechwałki są charakterystyczne dla muzyków i nie traktuje się ich poważnie. Kolejne lata pokazały, że w przypadku Metalliki niesłusznie. Do dzisiaj kapela sprzedała 125 mln kopii albumów, a majątek jej członków jest wyceniany w sumie na prawie miliard dolarów.
W biznesie muzycznym olbrzymią rolę odgrywa szczęśliwy traf i na pewno on także jest częścią tajemnicy sukcesu chłopaków z Metalliki, ale miliard na ich kontach wziął się także z wyjątkowej biznesowej strategii. Cechowała ją przede wszystkim elastyczność – zarówno muzyczna, czyli produktowa, jak i marketingowa.
Każda kolejna płyta pokazywała inne oblicze zespołu i oddalała od kanonów przyjętego pierwotnie gatunku: thrash metalu – zespół odszedł odeń tak daleko, że niektóre z jego kompozycji z lat 90. otarły się (sic!) o soft rock. Muzycy nie poddawali się także presji fanów, które każdy ukłon w stronę rynku traktowało jak zdradę ideałów. Wiarołomstwem było dla nich np. nakręcenie emitowanego w MTV wideoklipu do utworu „One”. Do dzisiaj najtwardsi fani uważają, że prawdziwa Metallica skończyła się na „Kill’em All”, czyli pierwszym albumie z 1983 r.
Lars Ulrich w jednym z wywiadów tak tłumaczył brak konserwatyzmu biznesowego Metalliki: – Istnieje przekonanie, że ludzie w Apple’u wiedzą, jak będzie wyglądał iPhone 25, bo pewnie patrzą tak daleko w przyszłość. Znam tych ludzi i mogę zapewnić, że nie wiedzą nawet, jak będzie wyglądał kolejny iPhone. W tym świecie musisz reagować na to, co robią inni, wiele może cię zaskoczyć, musisz być gotowy na zmianę modelu biznesowego.
Elastyczność była zresztą kołem zamachowym kariery i innych gwiazd rocka.