"Wolę siedzieć obok Lecha Kaczyńskiego niż obok Kiszczaka" - powiedział Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego i poseł PiS. Reakcja "Wyborczej" była natychmiastowa. "Wykształcił się nowy rodzaj nonkomformizmu: trzymanie z władzą" - wbija szpilę w Ołdakowskiego na pierwszej stronie satyryk Michał Ogórek. Dlaczego? Bo siedzieć obok Kiszczaka to siedzieć na ławie oskarżonych, a przy prezydencie staje się po ordery, to konkluzja Ogórka.

Reklama

Otóż siedzieć obok Kiszczaka nie oznacza siedzieć na ławie oskarżonych. Adam Michnik stanął w obronie dawnego szefa MSW na sesji poświęconej Okrągłemu Stołowi, a wcześniej robił to wiele razy, a jednak nie zauważyłem żadnych spadających nań represji. Ma się całkiem dobrze, podobnie zresztą jak cały zaangażowany w obronę generałów zespół jego gazety.

Co więcej na miejscy samego Ogórka nie brałbym się za tak ochocze rozliczanie innych z nonkonformizmu. Dlaczego? Bo satyryk to w moim pojęciu trochę błazen (w dobrym znaczeniu tego słowa), a błazen miał to do siebie, że czasem wbijał szpilki w swojego władcę. W rękę, która go karmiła. A tak jak Palikot pasowany ochoczo na błazna III RP nie chłoszcze własnej partii i własnych liderów, tak Ogórek nie napisał nigdy niczego co by się mogło nie podobać w jego gazecie. W każdym razie ja takiego tekstu nie zauważyłem.

Ale co najważniejsze, atak na Ołdakowskiego wydaje mi się nietrafiony z jednego prostego powodu. Wydaje mi się, że normalny, przyzwoity człowiek powinien woleć w demokratycznej i wolnej Polsce w zasadzie z każdym niż z Kiszczakiem. Siedzieć, jadać obiady, rozmawiać. Z każdym, czy jest ważny czy nieważny, czy rozdaje ordery czy zarobkuje jako żebrak. Oczywiście zapewne znalazłoby się postaci bardziej jeszcze złowrogie, ale rozchichotanemu Ogórkowi przypomniałbym już nawet nie cała długa biografia generała, a tylko jeden fakt, opisywany zresztą w jego własnej gazecie. Preparowanie śledztwa po śmierci Grzegorza Przemyka połączone z gotowością posadzenia na lawie oskarżonych niewinnych pracowników pogotowia. Tym zajmował się Kiszczak, Traktowanie go w tej chwili jako człowieka nieszczęsnego i prześladowanego jawi mi się jako coś w rodzaju moralnej dewiacji.

Reklama