Pomijam zresztą pytanie, czy wówczas metodami administracyjnymi likwidowano biznes najzupełniej legalny, co – jakikolwiek on by był – w państwie prawa jest po prostu niedopuszczalne.
Teraz mamy ciąg dalszy tej historii, całkowicie przewidywalny. Dopalacze wkroczyły do szarej strefy. Za granicą powstają sklepy internetowe handlujące tymi specyfikami. Wygląda na to, że najzupełniej legalnie. Jaka jest odpowiedź państwa, które zapowiadało walkę z dopalaczami? Bezradne wzruszenie ramion. Trochę to niepoważne. Albo bowiem mamy zdecydowaną ofensywę przeciw temu, co uznano za plagę, albo zabawę w kotka i myszkę, jednodniową sensację, kiedy w błysku fleszy wysyłano sanepid do sklepów ozdobionych listkami konopi. Minęło już trochę czasu i coraz bardziej widać, że nie chodziło o dużo więcej poza jednorazowym efektem.