Teraz piłeczka jest po jej stronie, jeśli naprawdę chce dobrych relacji z Polską, skorzysta z tej okazji.
Mogło być inaczej. Pod emocjonalną presją opozycji premier mógł zrzucić na rosyjskich kontrolerów część winy za tragedię, stałoby się to jednak przed ostatecznym wyjaśnieniem wszystkich aspektów sprawy. Dobrze, że nie poszedł tą drogą. Także premier i prezydent Rosji nie wydawali werdyktu o winie i odpowiedzialności. MAK nie jest organem państwa rosyjskiego, jest nim natomiast prokuratura generalna Federacji, która prowadzi własne śledztwo w sprawie katastrofy.
Dopiero jej wynik będzie stanowiskiem oficjalnym, rodzajem werdyktu. Rosjanie mogą więc jeszcze uwzględnić polskie postulaty i wypunktować błędy w działaniach wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Ostateczny głos Rosji może różnić się od raportu MAK. Moskwa waha się. Początkowo wydawało się, że uzna raport MAK za ostateczny, teraz widać, że bada możliwość polubownego załatwienia sprawy.
Zaczekajmy, aż podejmie decyzję. Jeśli postanowi nie cofać się ani o krok z zajętej pozycji, nie naszą winą będzie epoka lodowcowa w relacjach między naszymi państwami. Wtedy możemy powiedzieć – myśmy bez winy. Teraz zaczekajmy.
Reklama