Dzisiaj upływa termin na przekazanie przez Polskę odpowiedzi do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu (TSUE) w sprawie wniosku Komisji Europejskiej o środki tymczasowe dotyczące Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. – Liczę, że nasze argumenty zostaną przyjęte ze zrozumieniem – mówi Łukasz Schreiber z kancelarii premiera.
KE chce zawieszenia działania ID do czasu wydania przez sędziów w Luksemburgu wyroku w sprawie powołania izby. To pokłosie wyroku TSUE z 19 listopada, na mocy którego Sąd Najwyższy stwierdził, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumieniu europejskiego prawa. Kierując wniosek o zastosowanie środków zabezpieczających, KE chce wymóc na polskich władzach stosowanie się do tego wyroku.
Rząd liczy na opieszałość, TSUE studzi nadzieje
PiS nie spodziewa się szybkich rozstrzygnięć. Zdaniem naszego rozmówcy z rządu po przesłaniu przez Polskę stanowiska TSUE przeprowadzi wysłuchanie stron, co – jego zdaniem – nastąpi zapewne za kilka tygodni. – Potem trzeba będzie poczekać na postanowienie. Decyzja o zastosowaniu środka tymczasowego może więc zapaść nawet pod koniec kwietnia – uważa.
Reklama
Ale o tym, jak będą wyglądać dalsze działania, TSUE postanowi dopiero po otrzymaniu stanowiska Warszawy. Wysłuchanie stron nie jest jeszcze przesądzone. – To standardowy etap postępowania, ale decyzja zostanie dopiero podjęta, jak Polska przekaże swoje uwagi. Na razie jesteśmy na etapie pisemnym, trudno spekulować, jakie będą kolejne kroki – mówi Ireneusz Kolowca z TSUE.
Reklama
Bruksela miała możliwość wnioskowania o procedowanie swojego wniosku w trybie pilnym, ale tego nie zrobiła.
Opozycja krytykuje twardy kurs, w którym celują ziobryści
Polskie władze są również przygotowane na to, że KE zajmie się tzw. ustawą dyscyplinującą sędziów, która w piątek wchodzi w życie. – Komisja może nas w każdej chwili poinformować o nowym postępowaniu, ale procedura o naruszenie prawa jest wieloetapowa. Bruksela będzie musiała wyczerpać wszystkie możliwe drogi do rozwiązania tej sprawy, zanim skieruje wniosek do trybunału. To nie będzie działo się szybko – mówi nasz rozmówca. Z kolei jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy przewiduje, że sytuacja wokół sporu o polskie sądy się uspokoi, gdy zostanie zatwierdzony nowy unijny budżet. – Do tego czasu będziemy świadkami politycznych nacisków i rozgrywek – diagnozuje.
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta zapewnia nas o twardym kursie polskiego rządu. – Konsekwentnie twierdzimy, że zakres kompetencyjny UE nie dopuszcza oceny organizacji sądownictwa w państwie członkowskim, a zatem nie dopuszcza możliwości oceny władczej TSUE wobec organizacji Sądu Najwyższego, w tym Izby Dyscyplinarnej. Sędziowie tej izby nie rozpatrują tzw. spraw europejskich, tylko zazwyczaj zajmują się pospolitymi przestępstwami sędziów, jak jazda po pijaku. Dlatego każda inna decyzja TSUE niż oddalenie wniosku KE byłaby precedensowa i stanowiła próbę kompetencyjnego rozpychania TSUE w sferze, która należy do suwerennych kompetencji państw członkowskich – argumentuje.
Opozycja krytykuje twardy kurs, w którym celują zwłaszcza ziobryści. – Jeśli dojdzie do zasądzenia kar 2 mln euro dla Polski, to nie wyobrażam sobie, by rząd nie ustąpił – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. – Niestety, polityka 30 nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych nie wpływa dobrze ani na wymiar sprawiedliwości, ani na obywateli, a do tego pogarsza naszą pozycję w UE. Jeśli rząd nie będzie chciał współpracować z instytucjami unijnymi, zapłacimy za to my wszyscy – dodaje.
Mimo zapewnień części polityków Zjednoczonej Prawicy o nieprzejednanej postawie polskiego rządu wyraźnie widać, że obóz władzy dąży jednak do obniżenia temperatury sporu. Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) przesłało do Věry Jourovej pakiet "wymownych materiałów”. Jeden z nich to artykuł Andrzeja Rzeplińskiego z 2004 r. dla "GW”, krytyczny wobec środowiska sędziowskiego. Drugi materiał to dokument PO z 2007 r. pn. "Głęboka przebudowa państwa”, autorstwa m.in. Ewy Kopacz, Bronisława Komorowskiego, Marka Biernackiego i Zbigniewa Chlebowskiego, w którym wspomina się o "wadliwie działającej KRS”. Zdaniem resortu sprawiedliwości dokumenty te dowodzą, że "dzisiejsi przeciwnicy reformy wymiaru sprawiedliwości przed laty domagali się jej przeprowadzenia w podobnym kształcie, jak dzieje się to obecnie”.
Kancelaria zapowiada ujawnienie list
Z kolei portal wPolityce.pl opublikował nazwiska 368 sędziów, którzy złożyli podpisy pod listami poparcia kandydatów do nowej KRS. Na tym jednak nie koniec. – Gdy będzie pisemne uzasadnienie wyroku sądu administracyjnego (może być do końca tego tygodnia – red.), Kancelaria Sejmu rozpocznie procedurę ujawniania list poparcia do KRS – poinformowała wczoraj marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
To zmiana stanowiska. Jak dotąd – mimo prawomocnego wyroku NSA nakazującego ujawnienie list poparcia – Kancelaria Sejmu wstrzymywała się z publikacją, wskazując na postanowienie prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO). Ten stwierdził, że ujawnienie danych osobowych sędziów byłoby niezgodne z prawem. Ale sąd niedawno uchylił decyzję UODO i – jeśli wierzyć zapewnieniom Elżbiety Witek – PiS nie będzie już szukał nowych kruczków prawnych, by listy pozostały utajnione.
– Wygląda na to, że minister Ziobro boi się tego, co planuje KE i możliwych konsekwencji orzeczenia TSUE. Dlatego wykonywane są ruchy wyprzedzające – ocenia Dariusz Standerski z lewicy.
Lista, która krąży w internecie, nie pozwala na sprawdzenie, który kandydat otrzymał poparcie od których sędziów, zatem ujawnienie oryginalnych list jest wciąż istotną kwestią. Jeśli tak się stanie, to będzie wielki triumf organizacji pozarządowych, które już ponad dwa lata walczą o ujawnienie list – ocenia z kolei Patryk Wachowiec, analityk prawny FOR.
Wyciek nazwisk na tym etapie (wcześniej jedną z list poparcia opublikowała "GW”) może oznaczać problemy dla Kancelarii Sejmu.
UODO chce wiedzieć, jak to się stało
Jak ustaliliśmy, Urząd Ochrony Danych Osobowych zażąda wyjaśnień, jak mogło dojść do przecieku. – W szczególności prezesa UODO interesują kwestie, czy administrator podjął działania mające na celu ustalenie, czy kancelaria przekazała listę dziennikarzom, jeżeli tak, to na jakiej podstawie lub jak mogło, jej zdaniem, dojść do sytuacji, że lista ta została upubliczniona – informuje nas urząd. Przypomina, że do czasu uprawomocnienia się orzeczenia WSA w Warszawie z 24 stycznia 2020 r., postanowienie prezesa UODO z 29 lipca 2019 r. w przedmiocie ograniczenia przetwarzania danych osobowych sędziów popierających kandydatów do KRS pozostaje w mocy. – Tym samym zobowiązuje Kancelarię Sejmu do ograniczenia przetwarzania danych osobowych, wskazując dopuszczalny zakres tego przetwarzania – dodaje UODO.
Pozostaje pytanie, czy te koncyliacyjne ruchy ze strony PiS nie są już spóźnione. Bruksela otwarcie mówi już bowiem o problemie z Krajową Radą Sądownictwa. Podczas wtorkowej debaty w europarlamencie na temat praworządności w Polsce wiceszefowa KE Věra Jourová wyraziła zaniepokojenie w tej sprawie. Jak odnotowuje KE, Sąd Najwyższy 4 grudnia orzekł m.in., że KRS nie jest niezawisłym ciałem, a mimo to 31 stycznia wskazała sześciu kandydatów do Izby Dyscyplinarnej. Według naszych źródeł komisja bada możliwości rozwiązania także tego problemu, co mogłoby skutkować otwarciem nowego frontu w sporze z polskim rządem. – Mówi się o możliwości złożenia osobnej skargi do TSUE ws. KRS. Nie wiadomo, jaki byłby jej zakres, ale wiele sugeruje fakt, że w sprawie Izby Dyscyplinarnej KE stwierdziła, że Polska naruszyła art. 19 traktatu poprzez to, że nie zapewnił bezstronności i niezależności izby, m.in. z uwagi na to, że KRS jest wybierana przez Sejm. Podobno KE już zleciła analizy prawne dotyczące KRS – twierdzi nasz rozmówca, zbliżony do unijnych instytucji.