Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zarzucił w czwartek władzom nieistniejącego już Urzędu Ochrony Państwa, że w 2000 r. dokonały fałszerstwa, przenosząc jego dane z rejestracji paszportowej do dokumentów tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa "Alka".

Ocenił, że stąd bierze się powracające oskarżenie o jego współpracę z SB, której on sam konsekwentnie zaprzecza. Kwaśniewski opowiedział się za likwidacją IPN.

Artykuł Piotra Gontarczyka z IPN nt. domniemanych związków b. prezydenta z SB ukazał się we wtorek. Historyk napisał, że Kwaśniewski w latach 1983-1989 był zarejestrowany jako TW "Alek", ale brak teczki personalnej i teczki pracy "Alka" uniemożliwia odtworzenie pełnego zakresu jego kontaktów z SB.

"Moim zdaniem ówczesne władze właściwych urzędów, głównie Urzędu Ochrony Państwa, chcąc doprowadzić do czegoś w sprawie lustracji, zgłosiły fałszerstwo: to znaczy przeniesiono rejestrację paszportową, która miała miejsce przy (moim) wyjeździe do Moskwy na festiwal młodzieży w roku 1985, do prawdziwego źródła informacji <Alek>" - powiedział w czwartek w TVN24 Kwaśniewski.

Jak podkreślił, domyśla się, kto był autorem tego fałszerstwa, ale - zaznaczył - ze względu na to, że nie dysponuje danymi i dokumentami w tej sprawie, nie chce wskazywać tej osoby.

B. prezydent mówił, że było to w roku 2000, a o informacje w tej sprawie można się zwracać do ówczesnego kierownictwa UOP. Urzędem kierował wówczas Zbigniew Nowek, który w latach 2005-2008 był szefem Agencji Wywiadu.

"To jest prawdziwy temat: w jaki sposób ta rejestracja, która z jednej strony była rejestracją paszportową i nie miała żadnego znaczenia, została przeniesiona do rejestracji w <Życiu Warszawy> i kto to zrobił, a zrobiono to celowo. Chodziło o lustrację roku 2000" - mówił były prezydent.

Jak ocenił, w związku z tym, że nigdy nie pracował w "ŻW", przeniesienia dokonano "w bardzo głupi sposób". Jego zdaniem celem całej operacji było zrobienie zamieszania wokół jego osoby przed wyborami prezydenckimi w 2000 roku.

Kwaśniewski przyznał, że opowiadał się za przeniesieniem archiwów m.in. dokumentów SB z UOP do nowej instytucji - IPN, który - miał nadzieję - będzie apolityczny.

Były prezydent oświadczył, że SB nigdy nie próbowała go zwerbować. Jak ocenił, słabo się nadawał na współpracownika. Ocenił, że publikacja IPN to rewanż za to, że nazwał go "instytutem kłamstwa narodowego".

Poinformował, że konsultuje się z historykami i prawnikami na temat ewentualnego procesu w związku z publikacją na jego temat, jednak - jak zaznaczył - wydaje mu się, że "sądowe historie nie mają większego sensu".

"Uważam, że IPN powinien być zlikwidowany, dlatego że nasz eksperyment cywilizowania tych archiwów, dostępu do archiwów się nie powiódł. W moim przekonaniu bez twardej decyzji o likwidacji IPN i zastąpienia tego jakąś inną formą dużo bardziej obywatelską, z dużo bardziej szerokim dostępem do akt (...) tego się zmienić nie da" - ocenił.

Kwaśniewski uważa, że Gontarczyk napisał publikację "na zamówienie" i mija się w niej z prawdą.

W 2000 r. Sąd Lustracyjny uznał, że Kwaśniewski złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne o tym, iż nie był agentem SB. Sąd podkreślił, że nie da się zweryfikować zapisów w dziennikach SB dotyczących Kwaśniewskiego. Zarazem uznano, że numer TW "Alek" - 72 204 - był w tzw. dzienniku rejestracyjnym SB tożsamy z przypisanym w tzw. dzienniku koordynacyjnym SB Kwaśniewskiemu.

Zgromadzony materiał sąd uznał za wystarczający do stwierdzenia prawdziwości oświadczenia. Sąd doszedł do wniosku, że zarejestrowanie przez SB w 1982 r. tzw. zabezpieczenia oraz późniejsza o rok zmiana tej rejestracji na tajnego współpracownika odnoszą się do Kwaśniewskiego. Zarazem sąd przyznał, że nie miał możliwości sprawdzenia poprawności tego zapisu pod względem formalnym, bo nie zachowały się materiały wytwarzane przy takiej rejestracji.



























Reklama