Ale - jak dodał - nie miał pojęcia, co czeka go dalej. Według niego, "rozpętano gigantyczną polityczną nagonkę", której celem był atak na niego i Platformę Obywatelską.

Reklama

Chlebowski mówił, że w czasie tego ataku nie dano jemu samemu - i innym osobom - możliwości obrony i zanim zostaną oni oczyszczeni z zarzutów, "na oczach wszystkich zostaną odarci z godności".

Dodał, że w jednej chwili przekreślono prawdę o nim i jego wieloletniej pracy jako parlamentarzysty, a prawda o jego "10-letniej służbie poselskiej wygląda inaczej niż się to przedstawia". Chlebowski podkreślił, że jako parlamentarzyście przyświecał mu jeden cel - dobro Polski.

Nie nadużywałem mandatu poselskiego

Chlebowski powiedział, że będąc posłem, nigdy nie nadużywał swojego mandatu. Oświadczył też, że "niektóre niezwiązane z ustawą hazardową rozmowy telefoniczne zostały zmanipulowane; rozmowy, w których człowiek używa skrótów i przenośni".

Reklama

"Nigdy nie nadużywałem swoich poselskich uprawnień. Zawsze, przy rozpatrywaniu wszystkich projektów ustaw, zlecałem opinie, które przede wszystkim dotyczyły: zgodności danych rozwiązań z konstytucją, które pokazywały skutki społeczne takich, a nie innych rozwiązań, skutki finansowe, (...) wpływ danej regulacji na rynek pracy" - dodał.

Jak zaznaczył, w czasie, gdy był posłem i wówczas, gdy przez dwa lata szefem komisji finansów publicznych, odbył "setki, a nawet tysiące spotkań z przedstawicielami różnych środowisk, grup społecznych, zawodowych i indywidualnymi ludźmi". Dodał, że odbył też tysiące rozmów telefonicznych z firmami i przedsiębiorcami, zagłębiał wiedzę dotyczącą różnych branż gospodarki. "Tak traktowałem swoje poselskie obowiązki w trosce o dobro wspólne" - powiedział.

Reklama

"Jako przewodniczący komisji finansów publicznych nie mogę też ponosić odpowiedzialności za to, że niektóre niezwiązane z ustawą hazardową rozmowy telefoniczne zostały zmanipulowane. Rozmowy, w których człowiek używa skrótów i przenośni" - oświadczył.

Chlebowski powiedział też, że zawsze ze "starannością" traktował ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora i powołał się na artykuł 20 ust. ustawy, który mówi, że "poseł lub senator ma prawo podjąć - w wykonywaniu swoich obowiązków poselskich lub senatorskich - interwencję w organie administracji rządowej i samorządu terytorialnego, zakładzie lub przedsiębiorstwie państwowym oraz organizacji społecznej, a także w jednostkach gospodarki niepaństwowej dla załatwienia sprawy, którą wnosi we własnym imieniu albo w imieniu wyborcy lub wyborców, jak również zaznajamiać się z tokiem jej rozpatrywania".

>>>Czytaj dalej>>>



Odbywałem setki spotkań, odbierałem tysiące telefonów

Zbigniew Chlebowski powiedział przed hazardową komisją śledczą, że poseł, wykonując swoją pracę "musi rozmawiać i czerpać wiedzę od różnych ludzi", a w trakcie tych kontaktów pojawia się wiele telefonów czy maili.

W swobodnej wypowiedzi Chlebowski wspominał o swoich kontaktach z emigrantami pracującymi m.in. w Wielkiej Brytanii. "Okazało się, że dwa miliony polskich emigrantów muszą płacić bardzo niekorzystne dla nich podatki. Państwo nie zadbało o to, by wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej zmienić ustawy podatkowe" - mówił były szef klubu Platformy.

Jak podkreślił, gdy w obecnej kadencji zmieniano ustawy podatkowe na korzyść Polaków pracujących w Wlk. Brytanii, "odbywał z tymi ludźmi setki spotkań, setki a może tysiące rozmów, maili, kontaktów".

"Gdyby wtedy CBA podsłuchiwało nasze rozmowy, to pojawiłyby się w tych rozmowach słowa: <nie bójcie się, załatwię to nie na 90 proc., na 100 proc>. Bo to były słuszne postulaty tych, których w jakimś sensie krzywdziła władza publiczna, która nie potrafiła zmienić i dostosować przepisów" - mówił Chlebowski.

Wyraził też przekonanie, że każdy z posłów, także z członków komisji śledczej, "działając na rzecz zmian w kraju, musi rozmawiać i czerpać wiedzę od różnych ludzi, którzy prowadzą działalność gospodarczą, ale i zwykłych ludzi, którzy przychodzą do biura poselskiego a mając telefon - dzwonią".

"Warunek podstawowy, który musi towarzyszyć tym rozmowom i działaniom - muszą być zgodne z prawem, z przyjętymi zasadami" - dodał Chlebowski.

>>>Czytaj dalej>>>



Byłem przeciwko legalizacji jednorękich bandytów

Poseł PO mówiąc przed komisją śledczą o przebiegu prac nad nowelą ustawy hazardowej w latach 2002-2003 podkreślił, że on i cały klub Platformy opowiadali się przeciwko zalegalizowaniu automatów o niskich wygranych i niskiemu opodatkowaniu tych gier.

Chlebowski mówił o pracy podkomisji pracującej nad zmianami w prawie hazardowym w czasie rządów SLD. Jak zaznaczył, we wrześniu 2002 roku podkomisja zarekomendowała, by stawka zryczałtowanego podatku od automatu o niskich wygranych wynosiła 200 euro miesięcznie. Według niego, na późniejszym etapie prac posłanka SLD Anita Błochowiak zgłosiła poprawkę, by podatek ten wynosił 50 euro.

Chlebowski przypominał, że podczas II czytania projektu tej nowelizacji reprezentował w Sejmie klub PO. Cytował swoje wypowiedzi z tego okresu, w których przeciwstawiał się zapisaniu w ustawie gier na automatach o niskich wygranych. Chlebowski miał też zastrzeżenia do zapisów dotyczących wideoloterii. Z przytaczanych przez niego wypowiedzi wynika, że przestrzegał przed uzależniającym wpływem tej gry.

26 lutego 2003 r. komisja zajmująca się tym projektem opowiedziała się za obniżeniem zryczałtowanego podatku od tzw. jednorękich bandytów. Informując o tym Chlebowski przytoczył swoją wypowiedź, w której przeciwstawiał się takiemu rozwiązaniu. Były szef klubu PO dodał, że 12 marca 2003 r. klub PO głosował zarówno przeciwko tej poprawce, jak i również przeciwko przyjęciu całej ustawy.

W trakcie prac sejmowych nad nowelizacją ustawy hazardowej prowadzonych w latach 2002/2003 r. doszło do zamieszania wokół poprawek dotyczących wysokości zryczałtowanego podatku od jednego automatu.

Projekt stanowił, że podatek ten będzie wynosił 200 euro, potem pojawiła się poprawka zmniejszająca go do 50 euro. Nie udało się jednoznacznie ustalić, kto był autorem tej poprawki. W tzw. białej księdze dotyczącej prac nad tą nowelizacją są dokumenty, które wymieniają w tym kontekście albo Błochowiak, albo Chlebowskiego. Ostatecznie uchwalono, że podatek od automatów o niskich wygranych miał rosnąć od poziomu 50 euro w 2003 r. do 125 euro w 2006 r.

Chlebowski tłumaczył też dlaczego jesienią 2007 roku zgłosił poprawkę, która odkładała o kilka miesięcy wejście w życie przepisów mających podwyższyć ryczałtowy podatek od automatów o niskich wygranych. Jak tłumaczył, kierował się tym, że nie wolno w trakcie roku podatkowego przyjmować przepisów, które są niekorzystne dla podatników.

>>>Czytaj dalej>>>



Nie rozmawiałem z Drzewieckim na temat dopłat

Zbigniew Chlebowski wyjaśnił, że nie rozmawiał z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim o sprawie dopłat do gier. Przyznał jednak, że rozmawiał z wiceministrem finansów Jackiem Kapicą na temat rezygnacji z dopłat na rzecz podwyższenia podatku od gier.

Jak zaznaczył, na przełomie marca i kwietnia 2009 r. rozmawiał z Kapicą na temat dopłat i "przyjęcia podwyższenia podatku". Zwrócił się też do Kapicy o przygotowanie analiz tego, co jest lepsze dla budżetu - wprowadzenie dopłat czy podwyższenie podatku. Chlebowski zeznał też, że jest w posiadaniu wielu ekspertyz znanych ośrodków akademickich, m.in. Instytutu Badań nad Gospodarka Rynkową, z których wynika, że dopłaty są złym pomysłem - mogą spowodować w budżecie państwa ubytek liczony w miliardach złotych. Dlatego - jak zaznaczył - optował za podatkiem.

"Kiedy okazało się w rozmowie z ministrem finansów po jego analizie, że wpływy z podniesienia podatków będą mniejsze niż z dopłat, przestałem prowadzić rozmowy na ten temat" - powiedział.

Dodał też, że w lipcu 2009 r. spotkał się z Kapicą w Sejmie i zapytał go tylko, na jakim etapie jest ustawa. Powiedział też, że nie sugerował, iż minister sportu chce wycofać się z dopłat. "Ja nigdy na ten temat z ministrem sportu nie rozmawiałem. Nie miałem wiedzy na temat tego, co się dzieje w Ministerstwie Sportu" - powiedział.

Mówił też, że jeszcze w 2008 r. - w maju - zorganizował spotkanie z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceministrem Kapicą dotyczące liberalizacji przepisów o lokalizacji kasyn i salonów gier - według Chlebowskiego planowano, że decyzję o lokalizacji będzie podejmował nie minister finansów, a wójtowie, burmistrzowie i prezydenci. Chlebowski - jak zaznaczył - powiedział im, że jest to bardzo zły i niebezpieczny pomysł.

Zaznaczył, że sugerował, iż wprowadzenie takich rozwiązań grozi poważną katastrofą - doprowadzi do wzrostu przestępczości, państwo może stracić kontrolę nad hazardem, a salony i kasyna zaczną służyć jako pralnie pieniędzy. Dodał, że istniało także "zagrożenie korupcyjne" przy takich rozwiązaniach. Zaznaczył, że wtedy Rostowski i Kapica przyznali mu rację.

Powiedział też, że na kolejnym spotkaniu z wiceministrem Kapicą - na przełomie sierpnia i września 2008 r. - rozmawiał nt. rozszerzenia katalogu dopłat. "Rozmawiałem z ministrem Kapicą jako szef komisji finansów publicznych, prosząc go o uzasadnienia dla tego pomysłu" - powiedział. Chlebowski przypomniał, że kilka dni później - 18 września - Komitet Stały Rady Ministrów rozpatrywał projekt nowelizacji.

Po raz kolejny Chlebowski spotkał się z Kapicą w listopadzie 2008 r. i jak - zaznaczył - rozmawiali o pomyśle obniżenia podatku dla wideoloterii. Chlebowski był temu przeciwny. "Gdyby weszła w życie ulga na wideoloterie, to w każdym punkcie, gdzie przyjmowane są zakłady totolotka, można postawić maszynę hazardową, na której można prowadzić takie same gry, jak w salonie czy kasynie, bez żadnych ograniczeń" - powiedział.

>>>Czytaj dalej>>>



Sobiesiak to mój znajomy

Chlebowski przyznał, że nigdy nie przeczył, iż zna Ryszarda Sobiesiaka, biznesmena z branży hazardowej. Dodał, że zna też Jana Koska. Według niego, ich rozmowy poświęcone nowelizacji ustawy hazardowej, dotyczyły sygnałów o niebezpiecznych dla budżetu państwa skutkach, jakie mogła ona nieść.

Chlebowski powiedział, że Sobiesiak jest jego znajomym, z którym rozmawiał czasem telefonicznie, a czasem spotykali się osobiście. Dodał, że dwa razy był w należącym do Sobiesiaka ośrodku w Zieleńcu, w tym raz na Sylwestra ze znajomymi, za co zapłacił.

Chlebowski powiedział, że Kosek, który - według niego - jest obecnie "po bardzo ciężkich przejściach chorobowych", to uczciwy człowiek, który przez wiele lat był pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mówił, że "kiedy dziś pada pod jego (Koska) adresem wiele oskarżeń", jest mu bardzo przykro. Dodał, że ma nadzieję, że stan zdrowia powoli Koskowi, ale też Sobiesiakowi, stawić się przed komisją śledczą.

Stwierdził ponadto, że tylko raz wyemitowano w jednej ze stacji telewizyjnych wypowiedź Koska, w której ten, zapytany, czy coś załatwiał z Chlebowskim, odpowiedział, że "tylko ktoś, kto nie zna przewodniczącego Chlebowskiego może mu zarzucić, że można z nim coś załatwić; ja go znam - z nim się nigdy nic nie udało załatwić".

"Ta wypowiedź nigdy więcej nie pojawiła się" - powiedział Chlebowski. Według niego dlatego, że on już wtedy został "skazany i był winny", więc, po co - mówił - powtarzać tę wypowiedź Koska, skoro ona "nie jest zgodna z tezą, którą publicznie się stawia".

Z wypowiedzi Chlebowskiego wynika, że z Koskiem i Sobiesiakiem rozmawiali na temat ustawy hazardowej. "W tych kontaktach zasygnalizowano mi niebezpieczeństwa wynikające z ustawy hazardowej, mające wpływ na dochody budżetu państwa. Jako przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych musiałem te sygnały traktować bardzo poważnie" - dodał.

Zwłaszcza - mówił Chlebowski - gdy mówiono mu o "złych rozwiązaniach, mogących negatywnie odbić się nie tylko na całej branży, w której zatrudnionych jest kilkadziesiąt tysięcy osób". Jak podkreślił, jego najbardziej interesowały skutki dla budżetu, bo jako szef komisji finansów publicznych był zobligowany dbać o interesy państwa.